Ten powyżej linkowany portal to sprawia czasem wrażenie jakby się jakiś młody człowiek wychowany na internecie i grach komputerowych dorwał do klawiatury. Niektóre tezy tam przedstawiane sprawiają wrażenie niewyważonych, a czasem niepoważnych. Ogólnie tendencja jest silnie proamerykańska.
W linkowanym artykule chodzi o czołgi T-64B, a nie T-62B (a to jest różnica), a teza o silnym oporze społecznym i ewentualnej partyzantce na miarę Czeczenii to jest kompletnie z tyłka wzięta. Ukraińcy jakby się dowiedzieli jutro że ich nowa granica na wschodzie przebiega wzdłuż linii Dniepru, to by się po prostu dowiedzieli. I tyle.
I mogli by mówić że nie jest tak źle, bo mogło się skończyć gorzej. Połowa tej ich skorumpowanej rozkradzionej i zardzewiałej pseudoarmii to nie wiadomo czy w razie "W" przy pierwszej okazji nie wywiesiłaby rosyjskiej flagi na koszarach- mówię szczególnie o wschodniej Ukrainie. I szybko skończyłoby się pajacowanie nowej władzy "demokratycznie" wybranej metodą większych oklasków na placu w Kijowie (oczywiście w żadnym aspekcie nie popieram Janukowycza- ale faktem jest że sami sobie te pomarańczową rewolucję rozmontowali, a potem wybrali tego gościa, to niech się nie dziwią teraz, bo to tak jakby się dziwili na brak papieru po defekacji w kiblu na dworcu PKP w Jaworze).
Na tym portalu jest też kapitalny artykuł traktujący o krążowniku "Moskwa" i zestawiający go z amerykańskim niszczycielem Arleigh Burke (bodajże "Truxton" tam pojechał); jako żywo przypomniały mi się najlepsze fragmenty dyskusji na lotnictwo.net, gdzie Witek "Toyo" wraz z Zwierobojem i Grześkiem z uporem maniaka godnym lepszej sprawy próbowali prowadzić dyskusję z Norbetem Nawiedzonym, o tym że Mig-29 9.12A jest gorszy od F-16C blk52 (co oczywiste), tyle że porównanie jest z dupy zarówno co do kontekstu i sytuacji geopolitycznej jak i warunków- bo w latach 80 taki MiG w zupełności wystarczał na F-16A, a tylko wtedy można było to porównywać. W odpowiedzi i tak wszyscy się dowiedzieli, że F-16 nigdy nikt nie pokonał "i ch*j" (jak mawiał Docent). Nieważne, że amerykanie nigdy nie mieli okazji działać w symetrycznym konflikcie, bo wszędzie tylko wjeżdżają jak na strzelnicę i nabijają punkty- to jest nieważne. I w tym artykule o krążowniku "Moskwa" też autor zachłystując się w opisach jakie to stare pudło co można zatopić strzałem z torby po czereśniach, kompletnie nie patrzy na kontekst- a jest on taki że Rosjanie mają jednak bliżej do swojego brzegu niż USS Truxton i że to z tego brzegu może im coś spaść na łeb, i krążownik "Moskwa" najwyżej podjedzie później ich tylko powyławiać z wody.
Ten brak szerszego spojrzenia jest częsty w artykułach na tym portalu, i dlatego osobiście to go szczególnie mocno to jakoś nie uważam.