Wczoraj po południu udało mi się troszkę polatać i moje zadowolenie z PZL-ki jeszcze się zwiększyło. Lata przecudnie. Przećwiczyłem sytuację awaryjną, gdyż podczas pionowego wznoszenia odpadło mi śmigło, wraz z piastą i kołpakiem, wykonałem dwie zwitki spirali i po prostej podszedłem do lądowania, miękko przyziemiając, bez żadnych strat. Potwierdziło to jedynie moje wcześniejsze odczucia o bardzo dobrym i przewidywalnym zachowaniu modelu i przyjaznych lądowaniach, czy z silnikiem, czy bez to odbywają się one bez żadnych niespodzianek. Pomimo nieznalezienia zguby i tak byłem zadowolony z lotów. Komplet śmigło, piasta i kołpak zamówione, mam nadzieję, że do jutra dotrą i w weekend znowu latanko. Taka sytuacja by mi odpadło w locie śmigło, to na wiele lat latania nie trafiła mi się chyba nigdy, a przynajmniej nie pamiętam. Coś ta piasta mocująca musiała być chyba wybrakowana, bo jestem pewien, że przykręcałem (jak zresztą zawsze) mocno. W każdym bądź razie wszelkie opowieści, że modele PZL-ek słabo latają, są trudne, źle wyważalne, słabo reagują na lotki, w przypadku tego konkretnego modelu można wsadzić między bajki. Pewnie w jakimś stopniu do takiego zachowania w powietrzu przyczynia się, poza oczywiście przemyślanym projektem, bardzo niska waga jaką udało mi się osiągnąć, znacznie poniżej wagi innych egzemplarzy powstałych z tej wycinanki. Jest to kolejny dowód, jakich już sporo w mojej zabawie w RC zebrałem, że przy tej samej aerodynamice modele lekkie latają lepiej i mogą więcej

Zresztą coś niecoś w skali makro na ten sam temat miał do powiedzenia John Boyd. Jeśli ktokolwiek na tym forum nie słyszał tego nazwiska to natychmiast odsyłam do rewelacyjnej książki "John Boyd - the Fighter pilot who changed the art of war" - dla każdego miłośnika militarnych symulatorów lektura obowiązkowa
