Przychodzi zorganizowana grupa i mówi "nasz wyimaginowany przyjaciel jest lepszy od waszego wyimaginowanego przyjaciela". W drugą stronę efekt byłby taki sam.
Właśnie chodzi o to, że niekoniecznie. To jest taka trochę odpowiedź na działania tych z innym "przyjacielem". Nie wiem, czy wiesz, ale muzułmanie mają w Londynie i nie tylko swoje grupki "muzułmańskiej policji", która chodzi od wielu już miesięcy i poucza ludzi, którzy np. nie są stosownie ubrani, albo zdziera reklamy z jakimiś roznegliżowanymi kobitkami:
https://www.youtube.com/watch?v=rcsG-u2GtZE . Fakt, że jadą po całości, ale w końcu co, wolny kraj, każdy może wierzyć w to co chce i propagować swoją wiarę. Mogą tam nawet przechadzać się buddyści i zapraszać na seans jogi. Pytanie, czy to znaczy, że ja muszę się od razu zachowywać agresywnie. Do każdego z nas zapukał pewnie jakiś kiedyś Johowy, czy trzeba, go od razu zwyzywać i grozić pobiciem? To kwestia kultury osobistej i kultury narodowej.