W sumie to trudno ocenić do czego sobie Amerykanie wymyślili tego A-10, bo moim zdaniem jest to samolot na partyzantów i jakieś grupy quasi-militarne, dobijanie resztek. Powiedźmy, że miał `walczyć` z czołgami... ale przecież MBT nie są puszczane na samopas, w szczególności kiedy wróg ma przewagę powietrzną. To byłoby absurdalne pchać plutony bez kontroli przestrzeni powietrznej i innych wozów ze wsparciem (piechoty) i AAA (mobilne zestawy). Jeśli przyjmiemy, że MBT jest puszczony na samopas, to nawet piechociarz z pancerurą (np. FGM-148 i inne) go `załatwi`. Czyli niby jak ten A-10 ma być `tank killerem`? Niby, że z tym filmowym działkiem rzuci się na pierwszą linię? Tak więc te samoloty służyły jako wymiatanie już załatwionego przeciwnika, pastwiły się nad pojedynczymi, rozbitymi T-72... i odnosiły owe `sukcesy`. Natomiast przy normalnej obronie czołgów przez wsparcie, A-10 lepiej niech nie startuje, bo to nie strzelanie do TOYOTA z ISIS. Oczywiście DCS w żaden sposób nie symuluje rozwiązań taktycznych (proponuje, jeśli ktoś chce zobaczyć jak to wygląda, SB PRO PE), bo można sobie postawić pluton czołgów bez wsparcia i się na nim wyżywać. Pod tym względem A-10 się sprawdza. Sławetny tank killer w praktyce okazał się ścierwojadem, dobijaczem, który poluje po rozbiciu rzeczywistej obrony.
Tako rzecze,
Zaratustra