Nie wiem lto to jest Szmajser.
Panowie mnie mylą z kimś.
Jestem muzykiem.
Zaczęło się od misji w Ka-52.
Siedzę sobie, klikam przełącznikami, kręcę pokrętłami, obserwuje temperatury, a tu w głowie słyszę zjadliwy szept:
‘Nie masz jaj Katzenscheisse. Udajesz Pr0 bo nauczyłeś się procedury odpalania Kamowa. Nie masz jaj, strzelasz do bezbronnych okrętów, bo do czego innego się boisz.’
Nic, klikam sobie dalej. A podświadomość daje w dupę coraz bardziej.
„Jesteś cieniem samego siebie. Jesteś jak Meyer. Żałosną pozostałością myśliwca”
Ctrl+alt+del. Launcher.exe kill.
Po 20 minutach mam już na dysku wersję 4.06
Ok. Pucze.
Ni chu-chu, nie przeczytam tematu „Jak grać w sturmovika w 2012 roku”. Może i jestem cieniem myśliwca, ale swoją godność mam.
Dobra, koniec końców mam patcha 4.111
Odpalam.
Quick Mission Builder. O jak fajnie. Po 10 latach zrobiono wreszcie rzeczy oczywiste. Fajnym udogodnieniem jest sekcja statystyk.
Lista maszyn. W mordę, długa.
Tia, sto pięćdziesiąt Bylejaków, dwadzieścia Parchów, milion Spitfirów kilka samolotów którym zdecydowanie nie potrafię przypisać miejsca ani w czasie ani w przestrzeni oraz Savoya-Marchetti. Jakoś tak dziwnie mam że zawsze mnie ciągnęło na koniec listy. Może dlatego że jestem folksdojczem

FW-190 D9 1945. Stop. Samolot jest niepomalowany. Za chwile już lecę oczojebiście zieloną Dorą z jakimiś gotyckimi bazgrołami na burcie. W kokpicie siedzi Edi w swojej lotniczej kurtce Luftewaffe, podziurawionej kulami .50, z błękitnym lodem w oczach

Dobra, nie jestem tu dla widoków. DickieAutos czekają. Ryk Jumo, nos pod horyzont. Załatwimy to po staremu. Stare sprawdzone metody są najlepsze. Prędkość zbliżania około tysiąca kilometrów na godzinę. Spokojnie odkładam poprawkę, i rozpoczynam patroszenie viermota. W ostatniej sekundzie przyciskam Dorę pod cel, .... i jebudu !!!
Que pasa?
Jochen! La hanta esta me loca! Przywaliłem centralnie w towar którego pozbywali się chłopaki z B-17. To coś nowego.
Odpadają jakieś śmieci, w ostatniej chwili obracam Dore o 90 stopni, i przelatuję przez formację, mijając o włos swoje cele.
Ja nie jestem myśliwcem?
Na szczycie pętli szukam grubasków i kieruje na nich dziób. Dora nie leci jak po torach, zaczyna mi się walić na lewe skrzydło, robię coś co w starym ile było by gwoździem do korkociągu plecowego, a mianowicie podpieram sobie lewe skrzydło lotką

Ups. Nie działa ,zawsze działało w pfie. Troszkę nogi, grawitacja zaczyna robić swoje. Nie bardzo mi coś idzie odwracanie Dory z lotu plecowego. Prędkość wzrasta, lotki odzyskują skuteczność. Podoba mi się. Wchodzę na krzywą pościgową, ogień towarzyszący –pomyślałem i przez chwile byłem prawie jako Toyo.
Rozległo się jedno pojedyncze ‘pach’. I jumo stanął. Tak se, w sekundzie.
Nosz QRA. Jakby to była seria to bym to jeszcze kupił. Ale to był pojedynczy pocisk.
Ok. Guther Rall oberwał z 1 km 1 pociskiem który przeleciał przez 14 mm szczelinę pomiędzy opancerzeniem fotela a zagłówkiem. Spoko. Cest la vie.
Z czysto odkrywczej ciekawości zatrzymuję grę i oglądam piksel po pikselu dziób Dory. Jest. Dziura. Jedna. Kurcze, nieźle, może rzeczywiście odwzorowane są strefy trafienia.
No nic to, wybieram sobie tym razem Tanka C. Tak się złożyło że jestem chwile po waniennej lekturze ‘Wysokościowych myśliwców FW” , C to co prawda żadna wersja wysokościowa ale pamiętam że piloci skarżyli się na paskudną niestateczność wzdłużną, zmuszającą do ciągłego operowania trymerem w zakresie małych i średnich prędkości.
Ze zdziwieniem stwierdzam iż dokładnie tak się ten samolot zachowuje. Nie wyrokuje czy to przypadek czy celowy zabieg ze strony autorów zbyt długo byłem poza mainstreamem by móc wyrokować cokolwiek.
Nie będę się już werbalnie onanizował opisami rzezi, skupię się na konkluzjach. Viermoty koszmarnie odporne na wszystko. Absurdalnie odporne. Rosyjski Virmot w postaci PE-8/TB-7 absolutnie nie odporne. Rozlatuje się po serii 2x108 w drobne kawałki. Tak jak wszystko co zostało trafione serią 30 mm pocisków.
Potem przyszła pora na HocheTanka. Ustawiłem się na 7500 metrów z czterema Parchami 7.
Z pewną satysfakcją stwierdziłem że mogę się od nich odseparować w dowolnym momencie bez wejścia w nurkowanie. Powiem więcej, mogę im uciec bez problemu w górę.
Po 15 minutach uganiania się z nimi stwierdziłem że wszystko jest zasadniczo po staremu.
Czyli ja pierwszy, a za mną cztery parchy które mnie nie mogą dogonić. Nowością jest za to że ja im mogę uciec. Jeśli jednak postanowię zawrócić to stracę prędkość, a one skrócą dystans i mnie rozstrzelają.
Ta sytuacja mnie zmusiła do zastanowienia czy przypadkiem zabawa w dogfight na 10 km nie sprowadza się właśnie do pojedynczego ataku i ucieczki.
Kurde. Jakby nie spojrzeć wreszcie jest korkociąg w fb. Wprowadzenie z przeciągnięcia statycznego oporne, oj oporne. Trzeba się bardzo starać. Dynamiczne przeciągnięcie śjakieś taki dziwaczne jak dla mnie, ale nie ma co narzekać, niech będzie i dziwaczne, byle tylko nigdy więcej nie pojawiła się FB_śruba. Wyjście z korkociągu..., jak dla mnie lepsze niż w starym sturmoviku.
Skoro już przeskoczyłem do mechaniki lotu, to moim zdaniem samoloty zaczęły mieć masę. Wspaniale przyspieszają w nurkowaniu i doskonale odzyskują energię potem.
Wziąłem sobie La5FN, rozebrał się przy 780 km/h
Jego młodszy braciszek, La7 przy 860.
Bez komentarza pozostawiam. Metalowego Bylejaka bałem się sprawdzić.
Nie wiem co autorzy mieli na myśli ‘tuningując’ uzbrojenie. Było już całkiem nieźle, to wzięli i zrobili nie wiadomo co. Podlatuje do Liberatora Mietkiem 110 i pakuje 3 sekundy ognia z zestawu 2xMK108, 4xMG151/20 i jeśli dobrze pamiętam 4xMG17. Po takim wstępie żadne rozwinięcie nie ma prawa być potrzebne, gdyż Liberator powinien opaść na ziemię w formie drobno mielonego śrutu.
A tymczasem.... odpada sobie silnik, jakieś śmigło, pojawiają się dziury we wszystkich możliwych miejscach, kupa dymu. Hmmm... Powtórka. Summa summarum dostał z 4 sekundy ognia ze wszystkiego zanim się rozleciał. I zasadniczo to jest standard. W rzeczywistości pojedyncze trafienie z MK108 wyrywało 2 m^2 poszycia .
Zawziąłem się i postanowiłem coś sprawdzić, wziąłem Ta-183 i kilka B-29, bo duże i łatwo trafić

. Strzelałem tylko i wyłącznie w końcówki skrzydeł, tak by je odciąć. Ciężko, naprawdę ciężko.
I dziwacznie. Dziwacznie ponieważ po sekundowym osprayowaniu viermota z zestawu 2x151/20 w większości przypadków rozpoczynało się wysiadanie z autobusu.
Ergo, uzbrojenie moim zdaniem słabo skuteczne od strony czysto fizycznej , lecz pozwala osiągnąć cel, bo chłopaki od razu wysiadają.
Wreszcie zrobiono coś na co ja zawsze czekałem. Na samym początku Bitwy o Anglię jest taka scena z herbatnikami spieprzającymi przed PanzerWaffe w stronę Dunkierki, nad którymi przelatuje Hurricane i kręci beczkę. Jego silnik zaczyna przerywać i dławić się na kilka sekund. Wreszcie jest to oddane w grze. Oberwałem w silnik Hs-129 i zaczął się ślicznie dławić i przerywać. Przy czym nie dymił. To świadczy o jakimś bardziej zaawansowanym modelu zniszczeń. Detal, a cieszy.
Osławiony i wychwalany w readme do pucza moduł zaawansowanego modelu silnika.
Czerwcowa Normandia, 23 stopnie Celsjusza.
Dora, 500 m, radiatory zamknięte, moc bojowa. Napis ‘overheat’ chyba z 7 minut błyskał. Nie działo się nic. Po schłodzeniu silnika nie stwierdzono spadku osiągów. Natomiast w drugiej szarży przegrzewania, po 3 minutach zaczęły się mielić śrubki, pojawił się czarny dym i dziękuje.
Mietek 109 podziękował po minucie przegrzania, co jest moim zdaniem dosyć poprawne w przypadku silnika który zaczynał karierę mając koni 800 a zakończył ją ze stanem posiadania równym 2550 koni, przy zasadniczo nie zmienionym układzie chłodzenia. DB 605 posiadał głowice ze stopu zwanego elektronem, czyli aluminium, miedzi i magnezu. Ten stop gwałtownie traci swoją odporność mechaniczną ze wzrostem temperatury, a do tego ślicznie się pali w warunkach ekspozycji na ogień. Ale to taka dygresja.
FW-190 A9 począł zacierać się i dymić po 5 minutach overheatu. W tym czasie wspiąłem się na 5500m.
I wreszcie moja miłość czyli La-7. Radiator zamknięty, forsarz, mały skok, po przekroczeniu 5000 zaczął dymić, ale wystarczyło zubożyć mieszankę

i włączyć drugi bieg sprężarki. Na 8000m chlapnęło olejem na szybę i daswidania. Oznacza to że mamy do czynienia z naprawdę dobrym radzieckim silnikiem. Zrobionym z lepszych materiałów, z większą precyzją, i lepiej zaprojektowanym niż niemiecki odpowiednik. Do tego rosyjscy inżynierowi poprawili karygodne błędy w konstrukcji rewolwerowej pompy wtryskowej firmy Bosch, w której konstrukcji uwzględniono długości poszczególnych przewodów łączących pompę z cylindrami, tak by ciśnienie na wtryskiwaczach we wszystkich cylindrach było identyczne. Teraz już chyba nikt nie odważy się podważać supremacji radzieckiej myśli technicznej bzdurami wyssanymi z palca jakoby w t-34 psuły się skrzynie biegów po 70 km z powodu idiotycznej konstrukcji przeniesienia napędu i układu hamulcowego, że nie wspomnę o debilnych przełożeniach biegów, czy też rzucać oszczerstwa pod adresem konstruktorów ŁaGga-3.
Nigdy nie było żadnych asów Luftwaffe, a już na pewno nie na froncie wschodnim, może na zachodzie, gdzie latały mniej zaawansowane technicznie samoloty pilotowane przez niedouczonych brytyjskich i amerykańskich pilotów.
Żenua.
Atakowanie celów naziemnych wymaga większej precyzji, takie odnoszę wrażenie. Idiotyczny bug w grze polegający na odpadaniu skrzydeł , silników, i takich tam różnych rzeczy po przeleceniu przez kolumnę dymu z płonących pojazdów skutecznie psuje zabawę w szturmowca.
O i balistyka PaKa zawieszonego pod WaffenTraggerem jest dziwaczna. Bardziej pasuje do haubicy albo moździerza niż do działa o przeciwpancernym rodowodzie. Ale to detale.
Overall gra stała się naprawdę fajna, szczególnie w trybie singlowym. Dodanie modułu zapalników do bomb, wynalazków pokroju Moskita TseTse czy Waffentragerra urozmaiciło singlowanie. Jak ktoś ma ochotę na Challenge to polecam Savoy-Marchetti. Rewelacja.
Do teraz nie wiem dlaczego karabiny maszynowe broniące tylnej półsfery są zamknięte i jedyne co widzę to poszycie

I ten ogień znad głowy, prawie jak czołg.
No, ale koniec końców jestem na TAK. Dla mnie Hot jakkolwiek kiedyś not
Sporo pomęczyłem tego 4.11.1.
Patroszyłem VierMotten, schlachtowałem czołgi Henschlem (co mi się najbardziej podobało), broniłem tysiącletniej rzeszy w róznych etapach jej istnienia, nawet powalczyłem za Matuszkę Rasiję. Potem przyszła kolej na zasiania śmierci, zniszczenia, łez i bólu na HL. Ale o tym za chwile.
Na sam koniec rozpakowałem sturmovika, ot tak dla porównania.
I teraz specjalnie dla Wiatrów Pokoju, nie ma porównania. Po prostu.
To jak porównać 25 letni prawdziwy samochód firmy Mercedes Benz z wynalazkiem tejże firmy sprzed roku.
Stary Mietek nie zawsze ma klimę, wspomaganie niekoniecznie jest tak silne i czułe żeby sobie jednym paluszkiem na postoju kręcić, na pewno nie powie Ci ‘dzień dobry’ po włożeniu kluczyka i zapewne nie wyświetli informacji o stanie ciśnienia w lewym tylnym kole na 12 calowym monitorze. Bo go nie posiada. Ale stary Mietek doskonale będzie robił coś do czego go stworzono, przez kolejne 25 lat, długo po tym jak obecne Mietki zamienią się jednorazowe kubeczki ,ewentualnie puszki do napojów. Będzie jeździł.
Na samym początku zróbmy sobie jasność. Po tak długiej przerwie od sturmovikowania, nie ma mowy o faworyzowaniu starego iła.
Dla mnie osobiście różnicą nie do przeskoczenia jest to że w Sturmoviku maszyny się różnią. Poetycko rzecz ujmując, mają duszę powodującą że inaczej wchodzą w zakręt, inaczej w pion, inaczej oddają energię. Dzięki temu możliwe jest wygranie walki z dużo lepszym samolotem na maszynie która, jeśli porównać jej osiągi na papierze, nie ma najmniejszych szans. A wszystko za sprawą tego że np. możliwe jest wykonanie zakrętu z udarowym pozbyciem się energii , w którym to zakręcie przez 3 sekundy uzyskamy imponującą prędkość wykonywania zwrotu. Przykłady można mnożyć.
W Fb tego niestety nie ma. Wszystkie dostępne maszyny niestety latają podobnie, przy czym samolot albo lata dobrze albo lata źle, bez stanów pośrednich. Różnią się oczywiście na obecnym etapie sposobem w jaki oddają energię, duży wpływ ma silnik, ale w dalszym ciągu zachowują się nijako w zakręcie. W dalszym ciągu nie ma zagrożenia tym że za ostry zakręt zakończy się radosną karuzelą.
W Sturmoviku obrazek pt. Bf-109 G6AS/mk108 wchodzi w zakręt , po 3 sekundach płynnie przechodzący w korkociąg był obrazkiem pospolitym. Po patchu który uczynił z G6AS leszczolota stał się nawet widokiem nagminnym. Mimo statusu ufa, ten model Mietka potrafił pokazać ząbki, w przeciwieństwie do jaka-3...
Jak było w rzeczywistości? Ano było tak że np. Mustang wpadał w korkociąg przy 550 km/h jeśli za ostro próbował uciec z fabryki końskich kabanosów pod wezwaniem Św.Pritza, rozwiązano to dodając obciążenie do układu sterowania, żeby piloci nie zrywali strug tak gwałtownie. Ostatniego dnia wojny superzwrotny Tempest wdał się w pojedynek z Tankiem 152, Ponury burknął do swojego pomocnika, tego chudego, pyskatego sukinsyna żeby rzucił monetą. Na pytanie co wybiera – orła czy Reschkę, odpowiedział że Reschke, w wyniku czego Tempest po dwóch zwitkach, bo rzecz działa się dosyć nisko, zakończył lot bojowy. Nawet poczciwy Emil, za próbę zamordowania Skalskiego ,zakończył lot na karuzeli.
Korkociąg to integralna część pilotażu, a nie ciekawostka.
Jeśli mamy gorszy samolot to nie ma możliwości byśmy wygrali odwołując się do samej fizyki. 75% zestrzeleń jakie odniosłem w ciągu ostatniego tygodnia było wynikiem latania w stylu ‘alte experten’ i tego że doskonale wiedziałem co za chwile się stanie, bo widziałem już tysiące takich sytuacji. Jeśli wdałem się w bijatykę na gorszym samolocie i jeśli przeżyłem to w większości przypadków doprowadzając bądź to do zniechęcenia bądź śmierci przeciwnika

za sprawą kolegów lub ziemi.
Dam przykład.
W sturmoviku pojawiła się kiedyś Rata. Paskudny samolot, mocno nieprzewidywalny, o paskudnej charakterystyce przeciągnięcia. Tak jak w rzeczywistości. Miał jednak dwa Szkasy i dwa Szwaki, i jak się przyp... z tego to się kredki wysypywały. Pojawili się Ratta Experten, i siali pożogę tym samolotem. Wiedzieli co robić a czego nie robić by wygrywać. Sukces opierał się na sposobie oddawania energii przez ten samolot. Osiągał absurdalną zwrotność kosztem absurdalnych ilości energii. Przez 10 sekund. Potem stawał się tarczą strzelecką. Walcząc z nim nie wolno było wpadać w panikę jak siedział nam na ogonie, tylko spokojnie włączyć wepa, opuścić klapy, nos 30 stopni nad horyzont, i zakręt

Klapy po to by chwilowo uzyskać potężną prędkość wykonywania zakrętu, i nie dać się rozstrzelać w pierwszej fazie. Po kilku sekundach było po zabawie. Wystarczyło dokręcić spirale, zanurkować i rozstrzelać.
Tego w FB nie ma.
Reasumując, chodzi mi o to że FB jest proste. Proste w konstrukcji, granic możliwości sięga się w nim bardzo szybko. Udział tzw. Skillu w końcowym wyniku jest niewielki, zaś wynik zależy od rodzaju maszyny. Odwrotnie jak w sturmoviku. I myślę że w rzeczywistości jest tak jak w sturmoviku co pokazuje historia.
Z moich obserwacji wynika że online obecnie mamy wybór między Ła-7 B20 ,a Spitem 25 Lbs. Zniknęły nawet ostatnie Mietki, będące w swoim czasie zagrożeniem dla wszystkiego co żyje.
W obecnej formie, to naprawdę fajna gra jeśli nie wymaga się od niej zbyt wiele. Urozmaicona, z fajnymi mapami, dużym wyborem maszyn i uzbrojenia.