Na bawienie się w software przyjdzie czas, bo póki co działam na starym i5 z GTX1060 i 12 RAM, czekam na nowego kompa, ma być po prawosławnym Bożym Narodzeniu.
Ale o samych Reverb G2, dotychczas od czasu do czasu siadałem na TrackIR, czy jak się to pisze, ekran 32 cale i jakoś to hulało, mniej czy bardziej realnie, raczej mniej, nie miałem poczucia lotu, a wiem jak ono powinno wyglądać, bo dużo o tym czytałem. Miałem okazję siedzieć w kilku symulatorach realnych, służących do szkolenia, ich poziom, był nieco wyższy od tego zestawu, o którym napisałem, przede wszystkim widoczna była "przestrzeń" pomiędzy kabiną, a ekranem (coś około kilka metrów na kila metrów, kąt 180 stopni), zupełnie inaczej to wyglądało w "szklanej kuli" w symulatorze M346, tam faktycznie po dwóch minutach "leciałem". Inny sposób wyświetlania tego co poza kabiną, a kabina realna.
I teraz do rzeczy, czyli do Reverba G2, po nałożeniu, zdając sobie sprawę z (nie)mocy kompa, poleciałem na prostych ustawieniach w DCS, podmiot liryczny F-16, gdzieś nad pustynią, po kilku minutach poczułem kropelkę potu spływającą po karku, byłem zaskoczony "przebywaniem" w kabinie samolotu. Oczywiście mam zastrzeżenia do czytelności wyświetlaczy MFD, czy wskazań zegarów, ale to też wynik ustawień. Cała reszta wg mnie była ok i daleko inna niż w Tracku.
Na próbę wziąłem znany mi z opowiadań i literatury fachowej MiG-29, fakt, ma skopany model lotu, ale postanowiłem zacząć od początku, czyli start, strefa na prosty pilotaż i trzy kręgi, z zachowaniem wszystkich parametrów. Niemal popłakałem się ze wzruszenia, bo wróciły wspomnienia, nawet nie narzekałem na to, że słabo lata.
Oczywiście słaba czytelność tarcz "zegarów", tu jednak z pomocą przyszła pamięć kabiny, na pewnym etapie nie czytałem wartości, tylko pamiętałem ustawienie wskazówek, może poza kursem.
Złapałem się na tym, że kilka razy chciałem coś ustawić w "kabinie".
Tak czy inaczej, poziom realizmu jest podniesiony o kilka stopni, w odniesieniu do prawdziwej kabiny. Rozglądanie się jest tak samo upierdliwe jak w rzeczywistym samolocie. Co by jeszcze podniosło realizm? Zapięte pasy, bo czułem dyskomfort nie będąc przyciągniętym do fotela, a byłem zwolennikiem takiego dopięcia pasów, aby pomiędzy siedzisko i "siedzisko" nie można było włożyć na płasko żyletki.

To dawało swoisty komfort przy ujemnych przeciążeniach.
To tyle wrażeń, Reverb vs. rzeczywistość.
Mam nadzieję, że nowy blaszak, poprawi to co teraz mnie kłuje w oczy, ale cóż, jakoś Chińczykom nie spieszy się z produkcją karty dla mnie, więc działam na tym co mam.
PS: Zaskoczyła mnie ciasnota Bf-109, choć siedziałem w naszym muzealnym to i tak czułem się klaustrofobicznie.