Podobno zestrzeliły ich jednostki DNR/ŁNR (prorosyjska milicja wg. obowiązującej nomenklatury), tam mogą mieć wszystko na stanie w tym sporo zdobycznego uzbrojenia różnych typów. Lecieli bardzo nisko, praktycznie NOE, więc mogli się przedrzeć po nocy nawet jeśli w okolicy były jakieś czynne zestawy, choćby dlatego że załoga mogła być specjalnie dobrana i znać dobrze teren operacji. Skoro praktycznie przez nikogo nie niepokojonym można wylecieć eskadrami śmigłowców prawie nad Gostomel to i tutaj może znalazł się przez sprzyjające ukształtowanie terenu jakiś mini korytarz.
Między "zwiać" a usiłowali się ewakuować jest chyba różnica..
W Mariupolu ciągle trwają walki pełną parą i patrząc na to zupełnie z boku na tym etapie co do części "wierchuszki"... przepraszam, dowództwa, niestety określenie nasuwa się same. Ci oficerowie nadal mogli być potrzebni i może to nie wpływać dobrze na morale obrońców.
Insza inszość, że co niektórzy próbowali się wypisać z interesu i przekraść się korytarzami humanitarnymi w cywilnych ciuchach.
Co do nieszczęsnych rannych... można to było zrobić jednak bardziej oficjalnie i taki przelot zwyczajnie uzgodnić, nie robiąc tego po ciemku. Trasa, przebieg, czas przelotu, ilość maszyn etc. Prawo wojenne przewiduje taką możliwość i w historii wojen takie operacje i wymiany są ciągle prowadzone.