Artykuł zacytowany przez damosa oraz korespondenci tacy jak Fighterbomber mówią jednak o całych jednostkach. Coś podobnego miało już miejsce w marynarce wojennej, o czym również wspomina artykuł. Moim zdaniem jednak jest "tak źle", tzn. Putin jest gotowy poświęcić tych specjalistów byle tylko uniknąć lub choćby odsunąć w czasie kolejną mobilizację. Zanim jednak zostanę oskarżony o hurraoptymizm, kilka zastrzeżeń:
1) Zgaduję, że źródłem "rekrutów" nie są jednostki, które obecnie walczą w powietrzu, a takie, które z różnych względów nie są przydatne w wojnie z Ukrainą. Czy to ze względu na przeznaczenie, czy stary sprzęt. Wobec poświęceń, których Rosjanie dokonali w gospodarce i w innych sferach życia (co najmniej 300 tysięcy "mobików", z których znaczna część już nie żyje), poświęcenie tych ludzi nie wydaje się szokujące.
2) To świadczy też o tym, że Rosja (moim zdaniem słusznie) nie obawia się dużej konfrontacji z NATO czy kimkolwiek innym, gdzie ci ludzie mogliby być potrzebni. Jeśli taka nastąpi, to na warunkach narzuconych przez Rosję.
3) Ukraina również krwawi i jest zmuszona podejmować różne desperackie kroki.
Moim zdaniem, jeśli nic się nagle i niespodziewanie nie posypie (czy to Ukraińcom, czy Rosjanom), to prawdopodobnie zmierzamy do jakiegoś zamrożenia konfliktu. Wymusi to Trump albo zwyczajne wyczerpanie obu stron. Nawet gdyby teraz nastąpiło jakieś przełamanie, to wątpię żeby Rosjanie byli w stanie to wykorzystać.