To nie jest tak, że jest coraz większy nacisk na drugiego członka załogi, wręcz przeciwnie. Jeszcze nie widziałem dwumiejscowego samolotu 5th gen.

Drugi członek kosztuje i to dużo: w osiągach, wadze, wymiarach samolotu, wyposażeniu drugiej kabiny a przede wszystkim w wyszkoleniu i utrzymaniu drugiego etatu specjalisty.
Tam gdzie się nadal przydaje, to na przykład nocne działania na małej wysokości, gdzie pilot ma wystarczająco dużo pracy z nawigacją i utrzymaniem maszyny w powietrzu. Albo koordynacja działań innych jednostek z powietrza, coś co Amerykanie określają FAC(A) - Forward Air Controller (Airborne). Widać to zresztą po tym jakie maszyny nadal pozostają dwumiejscowe: wszystkie śmigłowce szturmowe, Ka-50 okazał się nieudanym eksperymentem. F-15E był projektowany jako następca F-111, czyli samolot do ataków głęboko na terytorium przeciwnika, przeważnie w nocy i na małej wysokości. Marines mają i będą mieli więcej maszyn jednomiejscowych. Po prostu wciąż potrzebują samolotów dwumiejscowych do pewnych zadań, które głównie obracają się wokół wsparcia oddziałów naziemnych. Jednomiejscowe Hornety są im zbędne przy tej ilości zamawianych F-35, budżet nie jest z gumy.
Z drugiej strony czasy F-4 i F-14 dawno odeszły, radar we współczesnych samolotach da się obsługiwać "jedną ręką" a drugą parę oczu lepiej mieć ze sobą w postaci skrzydłowego. Najlepiej uzbrojonego.

Stąd dominują i będą dominować maszyny jednomiejscowe.
Dwumiejscowy A-10B powstał, sztuk: 1. Właśnie jako prototyp samolotu do działań nocnych i w złej pogodzie. Tylko trzeba pamiętać, że to samolot z czasów, gdy A-10A był bardzo biednie wyposażony, nie miał żadnej awioniki do lotów bez widoczności ani kierowanego uzbrojenia poza wczesnym AGM-65. Obecne jednomiejscowe A-10C mają dużo większe możliwości, niż kiedykolwiek były planowane dla tej wersji dwumiejscowej. Właśnie dzięki postępom w awionice i uzbrojeniu.
