Moi Drodzy, Wy narzekacie, a mi łzy wzruszenia zalewają oczy, nie sądziłem, że aż tak wiernie oddadzą realizm latania i posługiwania się radarem.

W oryginale tak było, że długo "lockował" cel, czasami widać go było np. w odległości 70 km, a locka łapał z... 35. Proza życia pilota MiGa.
To jest w ogóle dla mnie niepojęte, a przynajmniej jak na dzisiejsze standardy. Wiem, wiem, to co mamy, to wczesne lata 80, ale samoloty były i są w służbie w tej wersji do dziś (nie wiem na ile w tych naszych 9.12A modernizowany był radar, chociaż ponoć my i tak mieliśmy tutaj jakąś bieda wersję w stosunku do zasięgu do ruskiej wersji). To jak chodzenie po pokoju z zawiązanymi oczami, prędzej usłyszysz, ew. dotniesz łapą niż zobaczysz na radarze

. Od wciskania locka (czy łaskawie załapie) to palec może zaboleć. Ponoć dop. te Żuki były lepsze, chociaż hindusi teraz mówią, że ruscy ich oszukali i z tak awaryjnymi radarami to się na żadnej maszynie nie spotkali.
W DCS pojedynki można jednak wygrywać (przeciwnicy z AIM-7 i krótkimi). Lepiej sobie radzi z F-4, F-16A też udało mi się ubić, oczywiście Viggen z wiadomych względów, również parę razy udało mi się w dogu rozwalić Horneta, ale to jest pot i nerwy, że nie działa to tak jak by się chciało by działało.
Na spory minus za to generalnie świadomość sytuacyjna jest o niebo gorsza niż takiej w szesnastce, one by spadały jak kaczki bez GCI ewentualnie.
Natomiast abstrahując od wszystkiego, ten MiG-29 ma tutaj w DCS swój niepodważalny klimat czasów Paktu Warszawskiego i tego nie można mu na pewno odmówić.