Czyżbyś był czymś w rodzaju wszechwiedzącego od samolotów z tamtego okresu...jestem pod wrażeniem skromności bijącej z tego tekstu
Sorry Shoki, nie zakumalem, o co ci chodzi... To jest ironia? (jesli chodzi o zaproszenie na maja strone, chcialbym, zeby tacy panowie jak Elwood i Gizmo cos napisali, a nie poczytali sobie, co ja mam do powiedzenia, bo na razie nic nie mam). Byc moze opacznie zrozumiales moje slowa (fakt, ze szybko pisalem, bo szef za plecami byl...).

A ja taki niedouczony cały czas myślałem, że były dwie fale nalotu a Nagumo wstrzymał wysłanie trzeciej.
Nie chodzilo mi o fale ataku, ale o danie rozkazu o kontynuacje. Czyli po wykonaniu zadania (w mniemaniu Nagumo) przeprowadzenie ponownego ataku (ja nazwalem to drugim atakiem).
No i oczywiście USA stały by obok i patrzyły jak Japończycy zajmują te tereny zyskując ropę, cenne surowce, święty spokój oraz motyw i środki do dalszych zbrojeń
To chyba pytanie retoryczne do glownego sztabu dowodcow japonskich, planujacych sposob prowadzenia dzialan. Chyba jasne jest, ze w PH Japonczycy nie uzyskali tego, co zamierzali (czyli lotniskowcow), wiec ich zwyciestwo mozna by nazwac pyrrusowym. Zyskali tylko efekt szoku, w jaki wpadli Amerykanie, ale szybko sie z niego otrzasneli (Midway). Smiem twierdzic, ze nawet zatopienie tych kilku lotniskowcow nie spowodowaloby unikniecia koncowej kleski. Gospodarka amerykanska poradzilaby sobie i za tym. Przeciez od momentu startu ofensywy Nimitza Amerykanie praktycznie nie napotykali oporu w wojnie powietrznej.
Pozdro