Wczoraj wybrałem się na Duxford Air Show. Było nieźle, chociaż w porównaniu do tego co widziałem kilka lat temu w Farnborough wyglądało to jak piknik lotniczy, a nie pokazy z prawdziwego zdarzenia.
Zaczęło się od harców pary Tornado. Symulowali atak na cele naziemne więc było dużo przelotów na niskiej wysokości.
W między czasie swoje silniki odpaliła Sally B. Brzmiała identycznie jak B-17 od A2A

. Po popisach Tornado wystartowała, pokręciła się trochę nad lotniskiem i wylądowała. Generalnie bez rewelacji, ale ciężko od takiego samolotu wymagać niesamowitych popisów. Najważniejsze że ciągle lata! Gdy załoga kołowała na parking, cała publika biła im brawo.
Następnym punktem programu były hamburgery: P40 Warhawk, Mustang i 8F Bearcat. Był jeszcze czwarty, ale nie pamiętam co to było. Pokaz zrobił na mnie niemałe wrażenie. Widać, że piloci lubią się bawić swoimi warbird'ami. Były beczki, pętle, świece i inne akrobacje, których nawet z nazwy nie znam. Nurkowanie na pełnej prędkości fajnie wyglądało, Mustang przy tym wydawał dźwięki prawie jak Ju-87

.
Następne co udało mi się zarejestrować to przelot pary F16 razem z parą DH.100 Vampire. Szesnastki jednak szybko się zwinęły i pozostały same Wampiry. Polatały chwilę, ale bez rewelacji.
Później zestawy typowe na wyspiarskich pokazów: Spity, Hurricane, Mietki (jednak były to hiszpańskie HA-1109). Wystartowała również Dakota i Catalina. Tą drugą można było wcześniej zwiedzić od środka za £4. Żałuję, że się nie zdecydowałem.
Planowany był również pokaz szmatolotów z PWŚ, ale został odwołany ze względu na silny wiatr. Szkoda, bo czekałem na nich.
Kilka atrakcji mnie ominęło bo albo zwiedzałem hangary albo siedziałem w barze.
Całą imprezę zamknęli Red Arrows. Ci, jak zwykle, pozamiatali wszystko!