Nie zgadzam sie z przedwczesnym pogrzebaniem Hinda żywcem.
Moja argumentacja jest prosta jak matura pani Beger: tu jest całkowicie zła metodologia oceny tego sprzętu.
Minęło już ponad trzydzieści lat odkąd powstał "diabelski rydwan". Krótka lektura choćby rocznika Jane`s o obecnych konfliktach lokalnych sporo wyjaśnia. To nie jest ważne że Hind nie ma takiego systemu naprowadzania rakiet jak Apache, że jest tak biedny elektronicznie że nie można nim w zasadzie nic zrobić w nocy i w IFR, że jak się zapozna z nim bliżej to można się załamać widząc chamską perforowaną rurę z gorącym powietrzem poprowadzoną wzdłuż ramy wiatrochronu jako nawiew zapobiegający parowaniu szyb. To nie jest ważne że Hind spali tyle paliwa ile dwa Apache, a przy tym nie da się nim wystąpić w filmie i efektownie kręcić bączki jak Błękitny Grom między kominami.
To co jest naprawdę ważne, to 5000 KM pozwalające na kontynuowanie koncertu na jednym silniku, trzy stówki na blacie i zdolność do zabierania złomu w upale i pyle w urągających zdrowemu rozsądkowi warunkach technicznych na wysokości ponad 2500 npm. Do tego elegancka linia niewrażliwa na cwaniaków z czymkolwiek mniejszym niż 23mm oraz ponadczasowy wdzięk działek 23mm przebijających mury domów w których próbowali się chować partyzanci. O wrażeniu jakie robi na odbiorcy wyłapanie na cyce z czterech UB-57 przez grzeczność nie wspominam.
Także dziś najemnicy z byłego NRD, Kuby, Ukrainy i Białorusi świetnie się bawią w ramach trwającego już ponad dwadzieścia lat Mi-24 Total Destruction Tour, a Ponury ledwo nadąża z biletami. Imprezy plenerowe z udziałem firmowego wózka ponuregozniwiarza trwały jeszcze niedawno na Sri Lance, w państewkach Afryki środkowej, w Afganistanie (a owszem), w bananowych republikach Ameryki Łacińskiej (w czasopiśmie Soldier Of Fortune, znanym na cały świat branżowym piśmie, było ogłoszenie do pilota salwadorskiego Mi-24 który wyjątkowo źle wpływał na morale partyzantki w Hodurasie i oferowali gościowi 10 tysięcy dolców za zostawnienie hinda po ich stronie i oddalenie się. To było pod koniec lat `80, i gość skorzystał). Gdzie koncertuje obecnie dowiemy się pewnie za parę lat z rocznika Jane`s. Nie spisywałbym Mi-24 pochoponie na straty.
Wojna high-tech, w jakiej hind nie miałby szans, to wojna w której AH-64D także nie miałby szans, tak samo jak Ka-50, F-15E, F-22 i wszystkie inne te śliczne zabawki tak świetnie prezentujące się na pokazach, w symulatorach i w monografiach. W takiej wojnie to wszystko jest nie ważne. Tu ważne są jedynie amerykańskie systemy łączności satelitarnej, ruski S-300, Tomahawk z taktyczną głowicą jądrową i Tu-95 krążące 24h na dobę cały rok wzdłuż amerykańskiego wybrzeża. Nic więcej się nie będzie liczyć. Natomiast tam gdzie nie rosną świecące grzybki, a zamiast E-3 Sentry jest śmierdzący partyzant z lornetką, tam Hind nadal czuje się świetnie i pokazuje że ciągle jeszcze jest z niego gruby cwaniak.