Latam w "przyłbicy" niezależnie od pogody, prócz nocy. Na codzień chodzę w Raybanach jak cała reszta moich kolegów, dostaliśmy od "firmy" takie jakie nam pasowały. Część chłopaków lata w nich właśnie niezależnie od tego co mają na kasku.
Generalnie wzrok nie męczy się w powietrzu tak mocno, choś występują ciekawe zjawiska, o których można poczytać i na żywym organiźmie sprawdzić.
Na dużych wysokościach występuje krótkowzroczność, jest to niebezpieczne ze względu na możliwść "przegapienia" czegoś ciekawego. Po raz pierwszy to stwierdzonoo takie zjawisko podczs analizy wypadków zderzeń samolotów pasażerskich, gdzie istniały doskonałe warunki obserwacji. Mechanizm powstawania jest bardzo prosty, patrzac w kabinę widzę wszystko blisko i na tym ustawia się ostrość wzroku, po wyjrzeniu poza kabinę nie majac żadnego punktu zahczenia ostrość pozostaje na odległościach kabinowych, przez co wszystko co jest dalej staje się niewidoczne i można przeoczyć "małą kropkę" rosnacą do wymiarów benka747. Dlatego wskazane jest znaleźć sobie obiekt do zmiany ostrości, np samolot wingiego, odległa ziemia, chmury w dole itd.
Na WIML-u zaś mają ciekwe badanie polegajace na naświetlaniu oczu dość ostrym światłem po czym każą czytać cyferki lub mówić na której godzinie jest kreseczka. Przydaje się to szczególnie po wyjściu z ciemnych chmur, gdzie słoneczko potrafi nieźle oślepić.
Wzrok cały czas powinien pracować, autofokusik od minimalnego do maksa. To co opisuje Schmais to wynik długiego wpatrywania się w niebo, a gdzie kontrola rpzyrządów (albo przyrządu, czy też obiektów pobocznych

)? W nocy pewne złudzenia są potęgowane występują trudności z oceną odległości, dodatkowo na osłonie występuje szereg refleksów, na to narzekają chłopaki z F-16. To tyle moich doświadczeń ze wzrokiem.
Pozdrawaim
PS: Będę chwilowo (kilkka tygodni) poza kompem, Poznań (Clean Hunter), a potem U R L O P. Hura