Mała anegdotka, dlaczego Amerykanie długo nie mieli celowników nahełmowych.
W pierwszej polowie lat '90 w Mińsku byli Amerykanie i z zaciekawieniem oglądali MiG-a, do poopowiadania o samolocie wyznaczony został młody pilot doskonale posługujący się angielskim lecz nie latający na MiG-29. Chłopak wiedział dużo, ale w pewnym momencie jeden z Amerykanów zapytał o sektor kątowy wykorzystania NWU (celownika). Styki (ksyawka pilota) chwilę się zastanowił i powiedział "Dziewięćdziesiąt stopni, w lewo i prawo oraz w górę".
Gdy to później opowiadał chcąc się przy okazji dowiedzieć o prawdziwy kąt, któryś z kolegów stwierdził: "No to chłopie przedłużyłeś próby celownika na F-16 o kolejne pięć lat, by osiagnąć twoje 90 stopni."
Problem nie leży w rakiecie, a w systemie uzbrojenia, celownik nahełmowy współpracuje z R-60, a ta do najnowszych nie należy. System powinien przekazać rakiecie dane o położeniu celownika, w ślad za głową podąża głowica rakiety "patrząc" w to samo miejsce. Głowica może samodzielnie przechwycić cel o czym informowany jest pilot. I by ją odpalić musi zdjąć blokadę systemu (to co pisałem o PODGATOWCE), jeżeli tego nie zrobi rakieta nie zejdzie póki system nie wypracuje swoich danych (głównie chodzi o odległość) i nie da sygnału na odpalenie.