Czyli ogarnęli płatowiec, trwają pracę nad silnikami drugiego etapu... W miarę dobrze zorientowany Piotr Butowski pisał niedawno, że jeśli chodzi o wyposażenie to panuje absolutna cisza. Tylko w oficjalnych komunikatach pojawia się zdawkowe, że wszystko idzie zgodnie z planem. Pierwotnie Rosjanie mieli kupić tylko 16 sztuk, ale car Władimir w maju 2019 r. stwierdził, że muszą być jednak 3 pułki (76 sztuk) do 2028 r. Wcześniejszą decyzję argumentowano kłopotami finansowymi w związku z zachodnimi sankcjami których to przecież Rosja nie odczuwa. Znaczy, że z samolotem było coś nie tak i lepiej kupować Su-35S/Su-30SM. Tylko, że jak się wpompowało pieniądze w program nowego myśliwca, zaś konkurencja ma już takie (F-35 i... J-20) to trzeba udawać, że wszystko jest ok. I może się okazać, że te pierwsze samoloty będą latać z betonowym balastem w miejsce radiolokatora N036!
Rosjanie w międzyczasie pracują nad lekkim samolotem transportowym Ił-112W. Pierwotnie miał przewozić 6 ton ładunku na odległość 3000 km (1994r.). Ale to było nierealne, więc zmniejszono wymagania na 5 ton i 1200 km (2010r.). I to też jest poza zasięgiem: samolot jest przeciążony i trzeba odchudzić konstrukcję o 3,5 tony! Luka pokoleniowa w rosyjskim przemyśle lotniczym jest zbyt duża, a i uzdolnieni nie garną się do tej branży. Stąd takie problemy (chociaż akurat OKB Iljuszyna ma w tej kwestii dużo gorzej niż żyjące przez wiele lat z eksportu biuro Suchoja).
Siłą F-35 są jego systemy zadaniowe. Izraelczycy byli tym tak zafascynowani, że bardzo szybko Adir u nich debiutował. Pytanie czy Rosjanie ogarną (takie modne ostatnio słowo) integrację poszczególnych systemów. Czy powstanie coś co będzie miało skokowo większe możliwości niż Su-35S? Na razie mamy tylko nowy płatowiec.