"Polowanie na plastikową puszkę
Coraz więcej amatorów znajduje zabawne hobby rodem z USA: geocaching
Ludzie uzbrojeni w sprzęt nawigacyjny wyruszają w drogę, by szukać ukrytych śrub lub skrobaczek do lodu. Nowy trend odkryły już także biura turystyczne.
Las staje się coraz głębszy. Idziemy na przełaj, przez kłujące krzaki, trzymając w ręku urządzenie GPS. Jeszcze kilka metrów i cel jest osiągnięty: 51 stopni 3,537 minut północ i 6 stopni 36,237 minut wschód. Pod tymi współrzędnymi ukrywa się mały skarb: tak zwany cache. To jest jak polowanie – w nowoczesnym wydaniu.
W Niemczech na stronie internetowej
www.geocaching.de zarejestrowanych jest już prawie 7 tysięcy zapalonych poszukiwaczy. Znajdziemy tu również listę ponad 12 tysięcy caches. Te „skarby” to najczęściej wodoszczelna plastikowa puszka z najróżniejszymi przedmiotami w środku. Śruba, skrobaczka do lodu, dziennik, do którego znalazca wpisuje nazwisko i datę, to zawartość puszki w lesie przy Grevenbroich w Północnej Nadrenii-Westfalii. Możemy zatrzymać to, co się nam spodoba, a w zamian zostawić coś innego.
Dla poszukiwaczy zdobycz to jednak sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest samo dotarcie do celu. Caches ukryte są często w odległych miejscach, do których dociera się dzięki współrzędnym publikowanym w internecie – na tym właśnie polega cała zabawa. Hobbyści, uzbrojeni w odbiornik GPS, który jest już w wielu samochodach, wyruszają w drogę. Sprzęt nawigacyjny namierza cel poprzez satelitę. Monitor pokazuje kierunek oraz odległość od celu.
Geocaching to rozrywka nie tylko dla maniaków komputerowych. Coraz częściej ludzie całymi rodzinami udają się na łowy po ukryte „skarby”. Niedawno tę modę odkryły także biura turystyczne. Związek Ruchu Turystycznego w Friedrichstadt kusi klientów hasłem „Trochę inna wycieczka jednodniowa”. Poszukiwacze skarbów, z wypożyczonym za niewielką opłatą sprzętem GPS, muszą dotrzeć do dziewiętnastu stacji. W każdej z nich ukryte są podpowiedzi, które prowadzą do caches. Wycieczka kończy się przy informacji turystycznej – tu można od razu uwiecznić w internecie swoje znalezisko. Jak mówi Kerstin Lakatos, rzeczniczka biura, firma chce dzięki swej nowej ofercie pozyskać coraz liczniejszą grupę poszukiwaczy. „Takie wyprawy świetnie nadają się także na organizowane przez wiele firm wyjazdy integracyjne. Pomysł jest niebanalny, a wspólne poszukiwania doskonale uczą umiejętności pracy zespołowej”.
Z podobną ofertą startuje 17 września także Niemiecka Fehnroute w Leer. Wzdłuż trasy prowadzącej przez fryzyjskie bagna ukrytych zostanie wiele caches. Zawierać będą przedmioty nawiązujące do kultury regionu. Mają powstać dwa szlaki: północny i południowy, o łącznej długości 163 kilometrów. Każdy odcinek jest do pokonania w ciągu jednego dnia. Również sąsiedni Papenburg wraz ze swoją z 30-kilometrową trasą bierze udział w tym projekcie. (...) Wytrawni poszukiwacze uważają jednak, że geocaching za pośrednictwem biur turystycznych traci smak przygody."
http://wiadomosci.onet.pl/1245793,2679,kioskart.htmlMoim zdaniem całkiem fajna zabawa.