Ale to było 40 lat temu, teraz kałaszkiem można jedynie postrzelać na wiwat (i dostać serie od AH-64, który bierze Cię za "terroryste"), bo zarówno odporność na ostrzał jak i odległości prowadzenia walki się zmieniły.
A oczywiście opancerzone śmigłowce szturmowe stanowią najliczniejszą grupę wśród śmigłowców wojskowych? Nic bardziej błędnego - najliczniejsze są pełniące różne funkcje śmigłowce wielozadaniowe, a te są w różnym stopniu wrażliwe nawet na ogień broni strzeleckiej.
Przy czym zasadniczym środkiem używanym do zwalczania takich celów przez pododdziały nie wyposażone w specjalistyczna broń przeciwlotniczą nie będzie tutaj "kałach", a ogień karabinów maszynowych ("zwykłych" i wielkokalibrowych). I będzie to ogień kierowany za pomocą zwykłych celowników mechanicznych, z wyprzedzeniem branym na podstawie obserwacji i doświadczenia strzelca (jego dowódcy).
O ile chodzi o sprzęt kuchenny typu trzepaczki do jajek z LWL to wykorzystanie przez strzelca znaku przynależności państwowej jako punktu celowania w trakcie prawdziwej walki jest dość dyskusyjne, wali się raczej do sylwetki (bardziej wytrawni strzelcy w kabinę jak drzewiej bywało w Afganistanie, tudzież inne wrażliwe elementy),
Wali się nie tyle do sylwetki, co przed sylwetkę z odpowiednim wyprzedzeniem zależnym od prędkości celu i jego kąta poruszania się w stosunku do strzelającego. Często to wyprzedzenie będzie spore bo dla przykładu czas lotu pocisku z naboju 7,62x54mmR na odległość 100, 200, 300, 400, 500m to odpowiednio 0.13, 0.27, 0.43, 0.60 i 0.79 sekundy, a dla pocisku z naboju 14,5x114mm to odpowiednio 0.11, 0.22, 0.34, 0.47 i 0.60 sekundy. Czyli strzelając z km PK do śmigłowca lecącego tylko 100km/h pod kątem 90 stopni, w odległości 300m trzeba celować już 12 metrów przed cel.
Powiedzenie, że duży, kolorowy znak rozpoznawczy jest "tarczą strzelecką" to przenośnia nie mająca nic wspólnego z celowaniem w to miejsce.
Natomiast wszelkie elementy widziane wyraźniej, kontrastowo ułatwiają taką ocenę prędkości celu i zmianę tej prędkości - parametry celu "rozmytego" trudniej się ocenia i więcej popełnia się błędów.
, a i sama obecność śmigłowca w rejonie jest przez zainteresowanych stwierdzana najczęściej po jego akustyce 
Usłyszeć to jedno, a dojrzeć i ocenić prędkość to co innego. Jeśli śmigłowiec dobrze maskuje się na tle to można go dojrzeć chwile później, chwilę później poprawnie ocenić jego prędkość - ta chwila może zadecydować o skutecznym lub nie otwarciu ognia, bo na ostrzelanie celów powietrznych z zasady jest mało czasu.
Neguję jedynie konieczność korzystania z low-visów w samolotach (konkretnie myśliwcach) i osobiście powątpiewam w skuteczność takich cudów w śmigłowcach (w dzisiejszych czasach).
Już tu wielokrotnie powiedziano - zastosowanie znaków o zmniejszonej widoczności nie jest jakaś palącą potrzebą armii, nie jest panaceum na ogień przeciwlotniczy itd. Jest po prostu jednym z elementów (może nawet bardzo drobnym) utrudniającym przeciwnikowi prowadzenie skutecznego ognia, a ja po prostu nie widzę najmniejszego powodu aby tego nie robić, bo to akurat niewiele kosztuje - pomalowanie znaku w wersji low-vis nie jest droższe od pomalowania go w kontrastowych kolorkach (pewnie nawet odwrotnie) - to czemu tego nie zrobić? Jak coś niczemu nie szkodzi, a może pomóc i jeszcze nie generuje dodatkowych kosztów to niby czemu tego nie zrobić?
Powątpiewasz w skuteczność takich "cudów"? A nie zastanowiło Cię czemu nie powątpiewać ci u których takowe znaki są stosowane od dawna? Może po prostu zgodnie z tym co napisałem powyżej - jak coś niczemu nie szkodzi i nie kosztuje to nawet jak ma pomóc w znikomej ilości przypadków to warto to zastosować?
PS. A ewentualna zmiana tych znaków nie jest chyba trudna, bo kilkanaście lat temu przerabialiśmy zmianę układu barw na znaku rozpoznawczym i jakoś problemu nie było, ani zmienić "to w kwitach", ani przemalować je na statkach powietrznych. Pomimo tego, że była to zmiana całkowicie bez sensu - bo zmiana układu barw nic nie dawała (za wyjątkiem zamieszania), a tylko poprawiła samopoczucie jakimś enigmatycznym "heraldykom". Przy okazji okazało się, że umowny znak graficzny będący znakiem rozpoznawczym naszych statków powietrznych jest rozpoznawalny nie ze względu na układ kolorków (bo przez lata wszyscy się z tym gubili), tylko ze względu na specyficzny kształt. Zastosowanie nawet układu jednobarwnego niczego w rozpoznawalności tego znaku nie zmieni.
