Jak sięgam pamięcią to był całkowicie zwykły, żeby nie powiedzieć pośledniego gatunku dzień. Pogoda była ‘taka se’ więc na wszelki wypadek rzuciłem płaszcz do emila i ruszyłem w drogę, by po kilku minutach minąć tabliczkę z nazwą miejscowości, dumnie oznajmiająca że wiocha jest monitorowana elektronicznie, stróże porządku maja licencję na zabijanie, nie toleruje się kryptoreklamy a w ogóle to drajcisch zone.
Zaparkowałem jak zwykle niedaleko baru ignorując kilku podejrzanie wyglądających osobników, jak sięgam pamięcią , będących tam od zawsze.
Ale typy… pomyślałem, patrząc na tego bliżej mnie , prawie dwumetrowe wąsate chłopisko z czerwonym podkoszulku z zegarkiem typu ‘rakieta‘ zawzięcie dyskutował z kolegą o fizjonomii upadłego Antonio Banderasa za 20 kg. Przyglądał im się leniwie jakiś typek w czapce USMC. Kątem oka zarejestrowałem jakiś ruch, czyżby jakiś kot się jeszcze ostał? - Apsik był szybszy, wprawnym , wytrenowanym ruchem podrzucił swój sztucer myśliwski marki Mauser Waffenfabrikk KAR98 Kurze do oka. Wariat…
Pogoda się robiła coraz ładniejsza, na niebie śmignął samotny Bociek z Boczkiem w dziobie, pewnie leci do składnicy złomu, pomyślałem , tam ostatnio często go widują.
No nic, poszukajmy Go , pomyślałem. Nie niepokojony, spacerowym krokiem wszedłem w obszar Eksperymentalnej Strefy Wzmożonej Kontroli. Powiało grozą, Równiutko przystrzyżone trawniczki, białe krawężniki, i szereg identycznych domków. Przy jednym z nich zaparkowany Opel, mimo 60 wiosen , pyszniący się ślicznie matowym malowaniem w kolorze feldgrau. Nagle zza Opla w akompaniamencie ,wystrzałów z broni krótkiej, wybiegł jakiś nieszczęśnik. Za nim popieprzeniec w pióropuszu i toporem wojennym w ręce nie wiedzieć czemu goniony przez innego typa, który nic nie wie ale ma intuicję, wykrzykującego że nie wolno tak od razu strzelać, że najpierw trzeba rozpoznać, a najlepiej jakby sam spadł. W oddali, wiedziony instynktem profesjonalisty zmaterializował się Ponury. To jest gość , z końca świata przyjdzie , byle tylko zdmuchnąć świeczkę. Po chwili zjawił się też jego kierowca.
‘Co tu się dzieje?’ – zapytałem kierowcę, bo wiadomo że oni zawsze są najlepiej zorientowani.
‘Najpierw podeptał trawnik, a potem podobno wypisywał na murach coś o nazistowskiej dyktaturze.’
‘Straszne…’ zgodziłem się
W międzyczasie zjawił się jakiś gruby gość z rolką szarej taśmy i gruntownie obkleił nieszczęśnika od stóp do głów, indianin rzucił okiem, doczepił akumulator i rozkazał jechać do jakiegoś Doktora Grafa.
Jakoś przeszła mi ochota na zagłębianie się w tą część wioski, i pospiesznie wróciłem na placyk przy barze. Chyba zły dzień miałem , bo gdzie nie poszedłem to albo kogoś lali, albo zaczynali lać albo sprzątali właśnie.
Na placyku zbiegowisko , jakiś nieszczęśnik leżał przed barem , histerycznie wykrzykując coś o cenach protez stawów kolanowych.
Zadałem po raz drugi tego dnia kultowe pytanie , „Co tu się dzieje?”
‘To Nikuś, napisał który przez ‘u’ , sekundę później oberwał kh-29 w kolano’
Świetnie – pomyślałem, cel mojej wycieczki gdzieś jest w pobliżu.
Ruszyłem w kierunku lotniska. Skróciłem sobie drogę, przechodząc przez teren należący do Szkółki Latania , prowadzonej przez Dziadka. Jeśli nie liczyć jakiegoś Hundret Nojna ćwiczącego manewry na kątach nadkrytycznych 30 m nad ziemią , nic ciekawego tam się nie działo, zważywszy jednak na to iż wspomniana maszyna miała 500 kg bombę , pozwoliłem sobie na pospieszne opuszczenie terenu szkółki. Już miałem przeskoczyć strumyczek oddzielający lotnisko od szkółki, gdy zjawił się MC Haron z uśmiechem od ucha do ucha, uprzejmie pytając czy może podwieźć gdzieś?
Nie dziękuje, jeszcze nie dziś…
Z dezaprobatą spojrzałem na zrytą gąsienicami trawę , i pomyślałem że tylko jeszcze brakuje tutaj oceanicznego typu VIII do kompletu. Głośny gwizd zwrócił moją uwagę, to charakterystyczne Su-25T podchodziło do lądowania, charakterystyczne gdyż nie rzucało cienia. Podobno tak ma być bo pilota nie stać na dynamiczne światło…
Po chwili znalazłem pilota wampirzej Suki.
Miły i kulturalny człowiek, o nietuzinkowym hobby pod tytułem wykuwanie granitowych stelli nagrobnych, kończył malować kolejny symbol kolana na swoim samolocie, gdy nieśmiało powiedziałem
‘Mein Kusch, życzymy wam wszystkiego najlepszego z okazji kolejnych osiemnastych urodzin ‘
