Tylko śpiew, nie godzien chyba wspomnienia.
Jasne ... zawsze krążyły mity jakie to się "kokosy" robiło na wyjazdach zagranicznych.
Krótkie OT - nie dziwcie się, że materiał po rosyjsku.
Swego czasu gdy byłem przez rok w ONZ i z racji wykonywanych obowiązków często jeździłem do Izraela to faktycznie ta ich nowa (wówczas) rosyjska emigracja często "ratowała życie", w NATO jeszcze nie byliśmy, szkolenia językowe były wtedy dostępne w zasadzie tylko dla oficerów, a większość podoficerów wyniosła ze szkół lepszą lub gorszą umiejętność porozumiewania się po rosyjsku. Zresztą w ogóle to Izrael to kraj gdzie problemy z tłumaczeniem chyba nie istnieją - w firmie w porcie w Ashdod, z której odbieraliśmy często zaopatrzenie jej szef, po prostu po zorientowaniu się w jakichkolwiek problemach językowych (w zależności kto przyjeżdżał) wzywał odpowiedniego pracownika "z hali" i już miał tłumacza ...
Nie wiem czy dalej jest bo minęło kilkanaście lat - ale w Tel Awiwie był wówczas polski bank (zdaje się PKO SA) z całkowicie polską obsługą, a i w barach często dało się z obsługą po polsku porozumieć. Z szeregowymi IDF (np. tymi na granicy z Libanem) też szło się łatwo porozumieć po rosyjsku (paru oficerów znało polski, ale ci się raczej "kamuflowali", można było się zorientować np. po tłumionych uśmiechach w odpowiednim miejscu, jak się w ich obecności opowiadało "testowo" dowcip po polsku), podobnie z kierowcami, pracownikami fizycznymi w firmach itp.
Ale to już zbytnie OT.