Co tam bomby i pociski ja jako prawdziwy „kufajman’ takie przygody jak opisane powyżej doświadczam w realu

.
A było tak: jadąc samochodem mam taki bardzo brzydki zwyczaj pstrykania peta przez okno

.
Pewnego razu pstryknąłem sobie pecika a że prędkość miałem sporą, pecik odbił się od „warstwy przyściennej” i powrócił do kokpitu wpadając między plecy a fotel. Fakt ten stwierdziłem dopiero jak żar przepalił serdak i koszule. Nie będę opowiadał, jakie harce wtedy wyprawiałem, byłem oczywiście przypięty pasem bezpieczeństwa i każdy gwałtowny ruch powodował zablokowanie pasa

. Dobrze, że udało mi się wyhamować i zjechać na pobocze.
Od pewnego czasu nie palę w samochodzie, bo miałem częste przypadki, że żar spadał za koszulę lub między nogi w pewien bardzo newralgiczny punkt i skakałem wtedy jak podpiekany na patelni

. Udało mi się raz nawet przypiec osobistą małżonkę

, pet wyleciał przednim bocznym oknem i wpadł ponownie bocznym tylnym lądując w dekolcie.
Tak, więc nie tylko piloci mają niesamowite historie. Ale największy horror przeżyłem, gdy jadąc z kolegą „mydelniczką” (on prowadził) zobaczyłem, że wyprzedza nas samochodowe koło

, niestety okazało się, że to było nasze kółeczko

.
Pozdrawiam.
Ps. Przepraszam za OT
