Rocznica, o której wspomniał Rola dotyczy wydarzeń grudnia 1970 r.(Jaruzelski był wówczas szefem MON), nie zaś wprowadzenia stanu wojennego. (pięknie znacie rocznice Panowie generalscy obrońcy

)
Co do tego drugiego Wojtuś prosił Iwana, aby przysłał mu parędziesiąt czerwonych dywizji w ramach tzw. "bratniej pomocy". "Niestety" Kreml mając poparzone w Afganistanie paluchy i w perspektywie kolejnych "udanych zbiorów" (konieczność imprortu zboża z USA i Australii) odmówił naszemu "bohaterowi" tejże pomocy. Poczytajcie sobie wspomnienia Bukowskiego i stenogramy z posiedzeń politbiura KC KPZR. W konsekwencji czerwona kamaryla musiała użyć swojego wojska, któremu notabene nie ufała - stąd prośba o "bratnią pomoc".
Kreowanie Jaruzelskiego na narodowego bohatera de facto, za jego zgnębienie w interesie kompartii, jest co najmniej poważnym nieporozumieniem. Również przypisywanie mu zasługi pokojowych przemian zakrawa na kiepski żart. Spójrzcie na sytuację geopolityczną pod koniec lat 80-tych. Miał on dwa wyjścia albo zostać osamotnionym jako twardogłowy komunista, albo też pójśc za falą przemian zapoczątkowanych (sic!) polityką Reagan`a i uratować głowę w drodze konszachtu z wybraną częścią tzw. opozycji.
Wskazanie, że Jaruzelski służył Polsce jest głębokim nieporozumieniem. Nigdy nie służył on temu krajowi, służbę pełnił w imieniu Kremla (za jego poparciem, bez którego szybko spadłby z piedestału), na rzecz partyjnej kamaryli. Zostało to w doskonały sposób udowodnione przez niego samego poprzez wsyłanie czołgów przeciwko robotnikom w 1970 i w 1981. Robotnicy nie stawiali wtedy żądań politycznych, a jednynie ekonomicznie. ("Nie dyskutuje się z ludźmi żądającymi chleba za pomoca karabinów" - Napoleon). Całkowitym dowodem w tej kwestii jest sprawa Wolskiego - szerewgowy agent na usługach sowieckiego (wrogiego) wywiadu.
Drogi Szmajsie - jeżeli w imię "wspólnego spojrzenia w przyszłość, opartego na grubej kresce" zanegujemy prawo do egzekwowania sprawiedliwości poprzez rozliczenie winnych mordu, to wówczas będzie to stanowiło zachętę dla innych zbrodniarzy do popełniania dalszych zbrodni. Bezkarnośc winnych przeczy fundamentalnym zasadom państwa prawa i nie znajduje jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Mieszanie do tego polityki jest po prostu nie na miejscu, bowiem wyrzuca na śmietnik ofiary grudnia 1970 oraz ofiary stanu wojennego, w imię korzyści politycznych następców winnych. "Ble, ble, ble" o konieczności odejścia od "politycznych rozliczeń" (pachnie mi to lekturą Adasia M.) stanowi o braku elementarnego poczucia sprawiedliwości opartego na bardzo prostym równaniu: ZBRODNIA = KARA.
Albowiem: "Gdy pozowlisz aby rozmnożyło się robactwo, rodzą się jego prawa i rodzą się piewcy, którzy je sławią" (to coś dla mojego "ulubieńca" - Adasia M. - niech sobie to wspomni gdy będzie chlał kolejne bruderszafty z Urbanem)
: Grudzień 18, 2005, 20:34:07
Uzupełnieniem aspektu prawnego, o którym wspominał Szmajs:
Art. 28. (konstytucji PRL z 22 VII 1952)
1. Postanowienie o stanie wojny może być powzięte jedynie w razie dokonania zbrojnego napadu na Polską Rzeczpospolitą Ludową albo gdy z umów międzynarodowych wynika konieczność wspólnej obrony przeciwko agresji. Postanowienie takie uchwala Sejm, a gdy Sejm nie obraduje - Rada Państwa.
2. Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Z tych samych powodów Rada Państwa może ogłosić częściową lub powszechną mobilizację."wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa" - "obronność" odpada z oczywistych względów. "Bezpieczeństwo" PRL zostało zagrożone przez ok 35 mln Polaków

- naruszenie konstytucji PRL: brak konstytucyjnych przesłanekj wprowadzenia stanu wojennego.