0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Bardzo ciekawy akapit:CytujW tym właśnie okresie, wiosną 43-ego nad Francją, dokładniej w rejonie Lille, w chwilę po zwycięskim zakończeniu walki powietrznej z jednym Focke-Wulfem, sam został trafiony przez innego FW 190. Samolot Gładycha był kompletnie potrzaskany, lecz trzymał się w powietrzu. Niemiec zbliżył sie do samolotu Gładycha jednak nie dokończył dzieła unicestwienia przeciwnika, przestał strzelać, zamachał skrzydłami i oddalił się. Gładych zauważył wyraźny numer „13” na kadłubie dżentelmeńskiego FW 190.Nigdy wczesniej nie slyszalem o tym zdarzeniu, ale przyznaje ze postac Boleslawa Gladycha nie jest mi dobrze znana. Ktos wie cos wiecej na temat tego "aktu milosierdzia"?
W tym właśnie okresie, wiosną 43-ego nad Francją, dokładniej w rejonie Lille, w chwilę po zwycięskim zakończeniu walki powietrznej z jednym Focke-Wulfem, sam został trafiony przez innego FW 190. Samolot Gładycha był kompletnie potrzaskany, lecz trzymał się w powietrzu. Niemiec zbliżył sie do samolotu Gładycha jednak nie dokończył dzieła unicestwienia przeciwnika, przestał strzelać, zamachał skrzydłami i oddalił się. Gładych zauważył wyraźny numer „13” na kadłubie dżentelmeńskiego FW 190.
Cytat: RashbaNor w Stycznia 17, 2006, 10:39:38 Bardzo ciekawy akapit:CytujW tym właśnie okresie, wiosną 43-ego nad Francją, dokładniej w rejonie Lille, w chwilę po zwycięskim zakończeniu walki powietrznej z jednym Focke-Wulfem, sam został trafiony przez innego FW 190. Samolot Gładycha był kompletnie potrzaskany, lecz trzymał się w powietrzu. Niemiec zbliżył sie do samolotu Gładycha jednak nie dokończył dzieła unicestwienia przeciwnika, przestał strzelać, zamachał skrzydłami i oddalił się. Gładych zauważył wyraźny numer „13” na kadłubie dżentelmeńskiego FW 190.Nigdy wczesniej nie slyszalem o tym zdarzeniu, ale przyznaje ze postac Boleslawa Gladycha nie jest mi dobrze znana. Ktos wie cos wiecej na temat tego "aktu milosierdzia"?"Pips"Priller??To chyba do niego nie podobne...
Na stronce którą wcześniej podał Zack wyraźnie pisze że to był Georg Peter Eder, a Gładych spotkał go nie dwa, a trzy razy.