Smutne ... po prostu brak słów

Co prawda nie siedzę za mocno w obciążeniach - ostatni projekt konstrukcji stalowej robiłęm na studiach jakiś czas temu, ale chciałbym zwrócić uwagę na jedą rzecz.
Od momentu projektu do powstania hali jest kilka etapów - a kazdy z nich jest w jakims stopniu odpowiedzialny za "stabilność" konstrukcji.
Inwestor zawsze bedzie chciał ciąć koszty. Zawsze. To jest tak pewne jak to że słońce wstaje i zachodzi.
Teraz od firmy wykonującej dany projekt zalezy czy ulegnie "naciskom" inwestora czy nie. Czasem dla firmy taki kontrakt to jest być albo nie byc na rynku. Więc albo zbudujemy to w "miarę" zgodnie z projektem uwzgledniając "uwagi" inwestora (który notabene wcale nie musi się znać na takich konstrukcjach ) albo nie zbudujemy wcale. W dobie szalejących "przetargów" gdzie wygrywa tylko ten kto da nizszą cenę takie postępowanie nie jest niczym nowym. Niezbyt często wygrywa przetarg ten kto zaoferuje wyższą cenę ale solidniejszy produkt. Bardzo niewiele firm stać na luksus "odpuszczenia" sobie. Wolą robić coś "po kosztach" i być na rynku niż robić coś na jakiś czas i zniknąc z rynku.
Nie jestem eskspertem od konstrukcji stalowych - ale podejrzewam że takie elementy z których stawia sie takei konstrukcje - są elementami powtarzalnymi wykonywanymi w jakimś zakłądzie prefabrykacji. Ma to swoje plusy i minusy jednocześnie - każdy element wiadomo jak robić - ale także istnieje spore prawdopodobieństwo że któryś "z kolei" element będzie wykonany "ciut" inaczej niż reszta. A przy konstrukcjji stalowej gdzie dylatacje są raczej milimetrowe każdy dodatkowy centymetr lub jego brak bedzie generował dodatkowe napreżenia na które konstrukcja nie była liczona.
Z tego co pamietam ze studiów - bo nie jestem "praktykującym" obliczeniowcem - każdy element w konstrukcji budowlanej jest liczony na dwa stany obciażeń:
1- stan graniczny uzytkowania.
2 - stan graniczny nośności.
Pierwszy punkt mówi o takich uszkodzeniach budowli które dyskwalifijuą budynek do uzyteczności ale nie powodują jego zniszczenia.
Drugi punkt mówi już o sytuacji w której następuje całkowite zniszczenie konstrukcji.
Obrazowo rzecz ujmująć najpierw ma się przez jakiś okres czasu "jedynkę" a pózniej w ułamku sekundy "dwójkę".
Każdy budynek - ale to kazdy - ma jakiś zapas bezpieczeństwa jesli chodzi o odporność konstrukcji na róznego rodzaju zagrożenia.
Konstrukcja stalowa ma (jak każda) swoje plusy i minusy. Minusem jest jej oporność w czasie pożaru - podgrzana stal jest o wiele bardziej podatna na odkształcenia niż zimna. Dlatego pożar takiej konstrukcji z reguły prowadzi do jej całkowitego zniszczenia.
(Dlatego też wiezowce WTC się rozpadły a taki Empire State Building stałby najprawdopodobniej nadal po przyjęciu na klatę dwóch Boeningów).
Z drugiej strony "stalówka" inaczej pracuje na zwykłe obciazenia technologiczne i użytkowe- ma spory zapas wytrzymałości wynikający poniekąd z prawa Hook'a.
Powtarzam - nie jestem człowiekem który wykonuje obliczenia statyczne dla tak skomplikowanych konstrukcji - więc mogły się tutaj wkrasć pewne nieścisłości wynikające z upływu czasu jaki minął od momentu kiedy robiłem obliczenia wogóle.
Reasumując.
Jak dla mnie to nie snieg był przyczyną katastrofy.
W tym okresie czasu na zew. był mróz (i to całkiem spory) więc pokrywa snieżna zachowywała się inaczej niż przy podobnych wypadkach w Niemczech czy Rosji. Wpływ mogła tu mieć ilosć przebywających wew. ludzi i róznica temp. pomiędzy dolną a górną krawedzią dachu hali. Nigdy jednak nie buduje sie takich obiektów bez bardzo skutecznej wentylacji mechanicznej która zapewnia wymuszony obieg powietrza.
Czytałem dzisiaj krótki wywiad z projektantem hali. Gość jest w w szoku (wcale mu się nie dziwię) ale twierdzi że wszystko było zaprojektowane ok. Wzorował sie na hiszpańskiej hali.
Pytanie brzmi - "wzorował się" - czyli przyjął ukłąd przestrzenny i architektoniczny hali - a elementy konstrukcyjne przeliczył wg. polskich norm, czy tez "przerysował" halę z oryginalnego projektu hiszpanów.
Jak dla mnie przy projektowaniu takiego typu obiektów nic nie robi się "ot tak" - każdy dzwigar jest liczony osobno przez program komputerowy (np. ROBOT) do obliczeń w trybie 3D. Więc uważałbym gościa za skończonego kretyna gdyby "przerysował" halę z oryginalnego projektu. Z drugie strony wiem jak duże współczynniki bezpieczeństwa daje polska norma w zakresie obiazeń takich jak wiatr czy śnieg. Podam prosty przykład - kiedyś kolega który stawiał maszty pod rbs'y telefonii komórkowej miał ofery na takie konstrukcje ze Szwecji. Niestety - nie spełniały polskiej "wiatrówki" czyli normy odpowiedzialnej z obciążenie wiatrem.
A szwedzi słyną z solidności i bezpieczeństwa.
Urząd Nadzoru Budowlanego pójdzie teraz prostą drogą.
Projektant - uprawnienia, doświadczenie zawodowe, inne wykonane projekty.
Wykonawca - zgodność z załączoną dokumentacją, jakośc wykonania na budowie.
Inspektor Nadzoru na budowie - uprawnienia - zgodność wykonania z załączoną dokumentacją potwierdzona własnoręcznym podpisem.
A w międzyczasie pobiorą próbki przekrójów i sprawdzą rodzaj stali.
Na pewno znajdą.
Ale zycia tym ludziom już nie wrócą ....
Ramm.