Lata 1941-44. Dwóch dzielnych pilotów.
Z jednej strony dzielny Hans (hipotetczny) który lata w barwach Luftwaffe.
Hans ma do swojej dyspozycji:
1) samoloty które górują nad maszynami przeciwnika, są dopracowane i zapewniają dość dobry komfort walki...pozwalają wejść i wyjść z walki w dowolnym momencie (przy właściwym wykorzystaniu przewagi wysokości)
2) kolegów którzy są weteranami, mają wylatane setki godzin, walczyli już na kilku frontach, potrafią doskonale działać zespołowo i wzajemnie się osłaniać....
3) doskonale działającą łączność i system obserwatorów naziemnych
4) doskonale zaplanowane pod względem przygotowania odprawy i umiejętność zgromadzenia znacznych sił na jednym zdecydowanym odcinku...
Z drugiej mamy Iwana (też hipotetycznego) który zaciekle broni "wielkiej ojczyzny"
Iwan ma do swojej dyspozycji:
1) samoloty które nawet jako prototypy ustępują niemieckim konstrukcjom, a samoloty liniowe są o wiele gorzej wykonane i ich parametry zasadniczo odbiegają od założeń fabrycznych...
2) kolegów którzy wylatali po 18-20 godzin lotu i jedyne co umieją to wystartować i ewentualnie wylądować o walce nie mają zielonego pojęcia. Do ataku na przeciwnika rzucają się na hurrra nie bacząc na swój ogon ani swoich kolegów
3) przez jakiś czas latał na samolocie pozbawionym radia więc jedyny sposób na komunikowanie to machanie skrzydełkami...
4) jedynym sposobem na zorientowanie się w terenie to własne oczy i mapa (o radiolokacji może pomarzyć)
I teraz zasadnicze pytanie czy bardziej podziwiać Iwana który przy "drobnych" kłopotach zestrzelił ze 30 samolotów czy Hansa który działając w doskonałej maszynie jaką była Luftwaffe zestrzelił około 200 przeciwników


?
