Od kilku dni czekałem na ten dzień. Na dzisiaj. Sądziłem, że będzie głośno o tym, o czym chciałem sobie poczytać/pooglądać. W kioskach same gazetki, w których pitolą o codziennych sprawach. Nic to Baśka... przyszedłem więc do domu z nadzieją, że coś znajdę w telewizji.
No i nic. Dosłownie nic nie znalazłem o tym.
A równo 20 lat temu nasz Wielki Brat zza Buga zaczął majstrować przy pewnym dość delikatnym urządzeniu, które naprawdę jest trudno zepsuć wbrew pozorom. Naprawdę trzeba się było starać, jak to mówiła moja nauczycielka fizyki pracująca onegdaj w Świerku, żeby tyle nabruździć. Ona nie wierzyła w jakieś testy - tam musiano, wedle niej, coś robić ponad standardowe testy wymiany prętów grafitowych czy jak to tam było.
Dla wszystkich, którzy nadal nie wiedzą o czym mówię daję do obejrzenia poniższy link - wyprawa motocyklowa Eleny:
http://www.kiddofspeed.com/chapter1.htmlOn już kiedyś był na forum, ale znikł w okolicznościach, które są części znane

Na szczęście znalazłem coś na Discovery. Nowy program o katastrofie w Czarnobylu. Był on trochę zbyt nasycony sensachą, której nie lubię, rozmduchiwaniem faktów bez znaczenia, zwielokrotnianiem teorii bez większego pokrycia, ale udało się wyłapać trochę ciekawostek. Otóż generalnie nie zdawałem sobie sprawy czym ta katastrofa była. I nie, nie chodzi mi o skażenie, ludzi, którzy umierali... ale całą otoczkę. Nie sądziłem, że po dachu czarnobylskiej elektrowni w minutowych biegach ze szpadlem przebiegło kilka tysięcy ludzi. Nie wiedziałem, że przez "dead zone", który obecnie jest terenem zamkniętym kompletnie, przewinęła się armia pół miliona ludzi. I to w ciągu kilku tygodni. Na żadnym obszarze o tej powierzchni od drugiej wojny światowej nie przewinęło się tyle sowieckiego żołnierza.
I szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że kłamaniem na temat tej tragedii, zamowali się koledzy z zachodu. Jak wreszcie Gorbaczow wysłał delegację speców od energii atomowej do Wiednia, na zamkniętą konferencję, to to Francuzi na przykład nie wierzyli i do tej pory zapewniają, że na ich terenie nie spadła ani kropla radioaktywnego deszczu. Mapa skażonych chmur z maja 1986 roku jest jakby gumką wytarta na terenie Francji. Jak im, ponoć, koledzy z Rosji powiadali o przewidywaniu 40 000 zgonów w wyniku chorób popromiennych to pod koniec konferencji zrobiło się z tego 4000. Wszystko dlatego, że Sowieci, w swojej "głupocie", bazowali na doświadczeniach z Hiroszimy. Zachodni "eksperci" uznali to za zbytnie teoretyzowanie, bo nie uzasadnione empirycznie. I do tej pory taka jest oficjalna wersja. A ja się zastanawiam, abstrachując już od tego kto zatajał i co, czy rzeczywiście musi kiedyś bomba jądrowa pierdyknąć w środku Brukseli, żeby ktoś zaczął wyciągać poprawne wnioski i dmuchać na zimne, co w tym przypadku byłoby bardzo uzasadnione? No ale wyciąganie z własnych kieszeni pieniędzy zawsze było trudne.
Notabene jedynym krajem, który o swoich obywateli w miarę odpowiednio zadbał od pierwszych dni po tragedii, nie pytając domniemanego wówczas sprawcy co się do licha stało, była Polska. Albowiem już na drugi dzień np. płyn Lugola pojawił się w przedszkolach - sam łykałem. I to jeszcze zanim w Szwecji rozpoczęła się pierwsza akcja przekalibrowywania wskaźników promieniowania.
"Izotop fałszu 86", jak to ładnie określiła jedna z uczestniczek wywiadu, która w czasie popierestrojkowej anarchii "wzięła sobie" tajny raport na temat skutków wypadku w Czarnobylu dla politbiura sporządzony w dwa tygodnie po nim. Tam oczywiście też sobie bowiem nie przebierano w środkach, żeby, jak to określił z kolei Gorbaczow, "nie siać paniki". Otóż gdy w ciągu kilku dni do szpitali zgłosiło się ok.1300 ludzi w wyniku przyjęcia większej dawki promieniowania niż to było w normie, władza znalazła lekarstwo. Podniesiono pięciokrotnie normę i 90% ludzi wypisano do domów. Czyż nie piękne?
Oczywiście nie ma żadnych oficjalnych ani badań ani statystyk ofiar Czarnobyla, ale z informacji przekazywanych z tego dokumentu, można wyciągnąć, wcale niezbyt dalekie wnioski, że kilkadziesiąt-kilkaset tysięcy ludzi to ofiary śmiertelne lub wegetujące - głównie spośród ludzi pracujących przy oczyszczaniu skażonych terenów i budujących sarkofag. Discovery nie jest najlepszym źródłem informacji, ale dzisiaj niestety jedynym. I generalnie, biorąc pod uwagę to, że mamy 20 rocznicę tamtego wydarzenia, które w gruncie rzeczy trochę zmieniło postać rzeczy w pewnych dziedzinach, to ja cholera poproszę coś więcej niż mecz na Dwójce i raport o komórkach w Polityce, cholera jasna!
Pozdrawiam