OK, po 9 miesiącach, wykorzystując wyjazd dzieci na kolonie, zabrałem się do mojego modelu Zeke... No cóż, po 25 latach od ostatniego modelu można było się spodziewać, że szału nie będzie...
Malowanie dużych powierzchni zostawia smugi. Musiałem darować sobie większy pędzelek, a dziergać malutkim, za to bardzo miękkim. Rozumiem, że pędzelkami powinny być z tych miększych, nieprawdaż?
I tu pytanie: dochodzę do końca, zostają drobiazgi i kabina. Czym malujecie metalowe elementy kabiny? Mam całą kabinę z przeźroczystego plastiku, pędzel będzie za duży. Uciętą zapałką? Wykałaczką? Hmmm...
PS: Mam wrażenie, że zamiast farb lepszy efekt by dały dobrze dobrane kolorowe markery / flamastry

Czy taka technika "kolorowania" modeli plastikowych jest stosowana?