Razor to może jeszcze porównasz siłę obalającą staruszka Thompsona(rocznik 1921 jak by nie było) i innych? 
Zagadnienie "siły obalającej" nie może być rozpatrywane oddzielnie, a tylko jako całość własności danej amunicji.
Dane amunicji są nastepujące (mowa o amunicji wosjowej, znormalizowanej, a nie komercyjnej bo różnice są często duże):
7,62 mm TT - masa pocisku 5,5g, a prędkość początkowa (z lufy 243mm - PPSz) to 500 m/s, daje to ok. 690J energii początkowej.
9 mm Parabellum - masa pocisku 7,45g, a prędkość początkowa (z lufy 251mm - MP-40) to 380 m/s, daje to ok. 540J energii początkowej.
11,43 mm ACP - masa pocisku 15,16g, a prędkość początkowa (z lufy 267mm - Thompson) to 280 m/s, daje to ok. 590J energii początkowej.
Dotyczy to jednak pocisku, który dopiero opuszcza lufę. Na torze lotu sytuacja się zmienia.
- szybki i lekki pocisk (TT) ma na bliskich odległościach płaski tor pocisku i dużą siłę przebicia, jednak szybko potem zwalnia.
- ciężki i wolny pocisk (ACP) ma gorszą balistykę, ale jest skuteczny pomimo zmiejszania się prędkości lotu (przy uderzeniu zadziała masa)
Oba te pociski mają swoje wady i zalety - amunicja 7,62 x 25 mm ma większą zdolność przebicia przeszkód, natomiast 11,43 x 23 mm ma większą "moc obalająca" celu żywego. Cały problem polega na tym, że w wojsku potrzebne są obie te cechy: zarówno zadowalająca moc obalająca jak i przebijanie lekkich przeszkód. Dlatego kompromisem jest właśnie kaliber 9 x 19 mm - bo posiada przywoitą moc obalajacą, jak przebijalność. Zresztą życie tego dowiodło - zarówno amunicja 7,62 mm jak i 11,43 mm w broni wojskowej odeszła w przeszłość - na polu walki pozostała 9 x 19 mm Parabellum - obecnie najpopularniejsza amunicja do broni krótkiej i pm-ów.
Amunicja 7,63 mm Mauser (do broni C96) powstała zresztą w początkowym okresie rozwoju broni samopowtarzalnej, kiedy nie w pełni rozumiano jeszcze zagadnienia balistyki i skuteczności pocisku. Broń, dla której ją stworzono - przypominam C96 - miała kolbę-futerał i nastawny celownik - spełniała rolę zarówno pistoletu, jak i lekkiego karabinka samopowtarzalnego i zapewne dlatego postawiono na celność i płaski tor pocisku.
Z drugiej strony nabój .45 ACP powstał na skutek walk na Filipinach, gdzie amunicja .38 miała zbyt małą moc obalająca w stosunku do zdeterminowanych i często odurzonych wojowników z plemienia Moro. Czyli też miał służyć konkretnemu celowi, ale wiadomo raz wprowadzoną amunicję z wojska ciężko wycofać - są to olbrzymie koszty (zapasy, logistyka itp.) - stąd zwykle naboje trzymają się długie lata, a nowa broń ma warunek dostosowania do starej amunicji - przykłady:
- do dzisiaj w Rosji i nie tylko używa się archaicznego naboju kryzowego, który powoduje problemy z dosyłaniem w broni automatycznej (komplikuje konstrukcję - np. PK)
- NATO - używa kiepskiego naboju 7,62 x 51 mm - nazywanego od początku "tryumfem polityki nad balistyką" !
- Amunicja 5,56 x 45 mm (do M16) też była sporą pomyłką - należało wybrać pocisk o kalibrze nieco większym kalibrze - 6 mm (to akurat zdanie uznanych autorytetów w dziedzinie broni) i masie. Ale weszła do użytku i teraz można tylko kombinować w ramach tego kalibru ze zwiększaniem masy (M193 -> SS209)
Oczywiście duża moc obalająca .45 ACP jest bardzo przydatna, ale w Policji, a nie wojsku. Tam liczą się ułamki sekund, strzela się często w obecności osob postronnych itp. W wojsku większe znaczenie ma ciężar amunicji i jego wpływ zarówno na ciężar samej broni jak i na możliwość przenoszenia odpowiedniego zapasu amunicji. Trafienie żołnierza przeciwnika zwykle eliminuje go z walki (to nie amerykański film, gdzie gość trafiony w rękę klnię, przekłada pistolet do drugiej, zapala papierosa i strzela dalej

), a o to warunkach bojowych chodzi. Dlatego w amunicji wojskowej, do dzisiaj nie przykłada się do tego zagadnienia nadmiernej wagi, cena jednostkowa naboju jest znacznie ważniejsza.
Jeżeli za rozsądną liczbę naboi dla broni automatycznej uznamy 200 sztuk (obecnie uważa się, zę to zbyt mało i ta liczba powinna oscylować około 400 szt. - ale pozostańmy przy 200, jesteśmy w okresie IIWŚ

) to przedstawia się to następująco:
Sama amunicja:
- 7,62 mm TT - 2,16 kg
- 9 mm Para - 2,4 kg (przyjąłem najpopularniejszą wagę 1 naboju 12g)
- 11,43 mm - 4,28 kg
Do tego dochodzi masa broni i magazynków (Thompson był najcięższy), ale już sama waga amunicji o czymś swiadczy.
Reasumując oba naboje 7,62 mm TT i .45 ACP jako amunicja do pistoletów maszynowych (i pistoletów) - wojskowych jest wyborem niezbyt fortunnym - pod tym względem najlepszy jest 9 mm Parabellum, ale na to trzeba było czasu.
Osobiście jako żołnierz piechoty wybrałbym PPSz-41 (celność i stała kolba oraz lekkość amunicji), jako żołnierz wojsk zmechanizowanych MP-40 (poręczność), a Thompsona (ale tylko M1928 lub M1921) to bym zabrał jakbym się wybrał na safari (oczywiście samochodem) jako dodatek do sztucera - ot tak na dzikich w obozie bym sobie trzymał (moc obalająca)

Acha! Jako "szpion" to wybrałbym Stena Mk II, bo można go było łatwo rozmontować na cztery elementy: kolbę (25cm długości), zespoł komory zamkowej (33 cm), magazynek (20 cm) i zespół lufy (23 cm) - po kieszeniach bym sobie pochował

Wersja dla gangsta?
Nie dla spadochroniarzy

"Kitajce" też robili "pepeszę" ze składaną kolbą, produkowano to potem w Wietnamie - nazywało się to K50M
(odmiana Chinskiej "pepeszy" Typ 50)

Ruskie sobie taka modyfikację zresztą odpuścili bo mieli już AK, w Polsce był PPS, a potem RAK, Czesi mieli swoje dobre peemy - ale i tak przyjął się wszędzie karabinek szturmowy. Koniec drugiej IIWŚ i powstanie karabinów automatycznych (StG-44, AK poten M-14 i FN FAL)zakończyło "panowanie" pistoletów maszynowych w wojsku. Ale w połowie lat osiemdziesiątych byłem na pododdziale, który miał PPS-y i rkm DPM (z talerzem!) - po jakiś dwóch latach wumienili juz to na AK i RPD, ale nastrzelać się z PPS zdążyłem. Potem zresztą szkoliliśmy strzaż przemysłową zakładu (m.in) zbrojeniowego więc też spory kontakt z PPS wz. 43 i 43/52 miałem.
Co ciekawe większość produkcji spotykanej na świecie tego typu broni (PPS) pochodzi właśnie z Polski (np. w Afryce), w Związku Radzieckim zaprzestano tej produkcji dość wcześnie zrobili"tylko" około miliona (jak na nich to niewiele)
Korea produkowała "pepeszę" (Model 49), Chiny w latach 1950-54 - Typ 50 (pepesza) i w latach 1953-56 Typ 43 czyli PPS, Wietnam K50 i K50M (pepesza), Wegry 48M (pepesza) i potem 53M (kompilacja PPS i PPSz), Iran produkował Model 22 (PPSz-41), potem tez na kaliber 9 mm, Jugosławia M-49 (kompilacja Pepeszy i Beretty M38.
W Polsce produkowano "Pepeszę" do 1951 (oficjalnie), a od tego roku PPS wz. 43, a potem tez wz. 43/52 - tyle, że miałem w rękach "pepeszę" zrobioną w Radomiu w 1953 (pewnie na zamówienie jakiś "socjalistycznych murzynów"

) z magazynkami od PPS przystosowanymi do gniazda PPSz-41
W sumie sporo tej produkcji jak na "taką kiepską broń" - jakoś żaden inny pistolet maszynowy takiej popularności nie zdobył - ciekawe czemu? (no oczywiście wyłączyłem niemieckie konstrukcje bo to wiadomo dlaczego

)
Następca ?
Przegrał własnie z PPS, podobnie jak nowy projekt Diektiariewa.
I czy nie uważasz że porównywanie wspomnien o pepeszy przez "frontowców" do strzelania w sterylnych warunkach klubu to tak jak testowanie M16 przed wprowadzeniem go do armii?
Po pierwsze jakich frontowców - przestraszonego kołchoźnika, przywiezionego na front w zamkniętym wagonie i z "politrukiem" za plecami wrzeszczącym "ani kroku w tył" czy doświadczonego żołnierza (przynajmniej podoficera), który z "niejednego pieca chleb jadł"?

Przecież napisałem wyraźnie, że nie spotkałem się z wiarygodnymi relacjami na temat zacinania się "pepeszy".
Natomiast możliwość demontażu broni i analiza współpracy części, ich konstrukcji i miejsca, które pozostaje wolne i gdzie mogą opadać zanieczyszczenia (nie powodując dzięki temu zacięć) etc. - bardzo dużo mówi o niezawodności broni.
W warunkach strzelnicy sprawdzałem nie niezawodność, a celność pistoletu masszynowego PPSz.
Co do porównania z M16 to chyba kiepskie bo po pierwsze M-16 początkowo była to broń dla wartowników na lotniskach - zakupiono 100 tys. "jednorazowo i tymczasowo" na wymianę starych M2 w odziałach ochrony lotnisk i innych "niebojowych" formacji. W całej sprawie namieszał sekretarz obrony McNamara nakazując zatrzymanie produkcji M-14 w 1963, bo wymyślił sobie karabin "na strzalki" SPIW. Ale trafił się Wietnam, no i trzeba było szybko (naciskały m.in "zielone berety" - bo M-14 za duży i "ganiali" z MP-40, Carl Gustaw itp.) i ...... jak każda prowizorka M-16 trzyma się dobrze do dzisiaj
A zacinał się w Wietnamie głównie ze względu na fakt, że musiano wymienić proch na mniej higroskopijny, ale za to wytwarzający dużo nagaru. Problem z M-16 wynikał z faktu, że właśnie nikt go poważnie testował bo przecież to tylko "jednorazowo i tymczasowo" ... ale to znowu długa historia
