Angole to w ogóle bardzo sympatyczny naród, walczący w swoim i tylko swoim interesie do ostatniej kropli krwi swoich sojuszników. Pomysłowośc i kreatywnośc Anglików w robieniu innym bubu, jak tak trochę człowiej poczyta, sprawia że czasem można naprawdę zwątpic nawet w inwencję twórczą skądinąd renomowanych ekip elektrycznych dostarczających m.in. światło do kościołów z zamkniętą w nich całą ludnością wsi, szczególnie na wymagających rynkach ukraińskiej i białoruskiej SSR w 1941 roku. Mało się o tym pisze, co nie dziwi bo to zwycięzcy piszą historię, ale przecież w każdym nocnym nalocie angielskiego Bomber Command za czasów Harrisa, częśc bomb miała mechanizm zegarowy realizujący pokaz z serii światło i dźwięk, przeznaczony dla niemieckich służb ratowniczych i cywili którzy po bomardowaniu ratowali innych. Taka bomba, która sobie przebiła cztery piętra i zaparkowała w piwnicy, mogła tak sobie czekac nawet kilka dni. Łatwo sobie wyobrazic co się wtedy działo wśród masy ludzi przeszukujących zgliszcza po bombardowaniu, próbujących odkopac żywcem pogrzebanych w piwnicach, rannych leżących na ulicach itp.
Nieszczególnie więc mnie dziwi fakt, że nie każdy zestrzelony w nocy aliancki lotnik docierał do obozu jenieckiego.