Hehehe... Trochę spóźniona ta wypowiedź, ale niech tam. Nie miałem wcześnie dostępu do kompa.

Tak się akurat złożyło, że w Święto Lotnictwa stałem się pilotem szybowcowym trzeciej klasy. To brzmi dumnie !

Dupa bolała po ostrym laszowaniu jeszcze długo, a mocne podwozie Puchacza jakoś na szczęście wytrzymało pierwsze mniej udane, samodzielne lądowanie, kiedy bez kilkudziesięciu kilogramów "ciała instruktorskiego" w drugiej kabinie stary grat ma właściwości lotno - pilotażowe, zdawać by się mogło, piórka ,a lekkie przymknięcie hamulców aerodynamicznych sprawia ,że wylatuje w górę niemal jak Fulcrum na dopałce...

No, to teraz być może Junior, albo Pirat - czas pokaże.

Pozdrawiam wszystkich lotników - tych realnych i tych wirtualnych !
