Taca na narzędzia ewentualnie wiadro, z 50 litrów benzyny i po chwili radośnie przypiekamy silnik żywym ogniem, co na nim absolutnie nie robi wrażenia bo nie posiada niczego co może się stopić - z normalnymi silnikami było to trzeba robić ostrożniej bo można było zniszczyć instalację zapłonową.
Podejrzewam że w przypadku tego konkretnego samolotu stosowano metodę czołgową czyli wiadro ropy z kawałem szmaty w roli knota.
Nie znam konstrukcji Jera , nie czytałem monografi więc nie wiem czy miał instalację podgrzewania przewodów paliwowych, ale szczerze mówiąc nie bardzo to podejrzewam. Mogli również dolewać benzyny do ropy żeby parafiny nie wytrącały się za szybko , ale przy -40 to chyba nawet to nie pomagało.