Toyo, śniłeś mi się dzisiaj... zresztą Mazak też. Lecieliśmy na orbitę okołoziemską w jakimś radzieckim lądowniku. Przezabawne było to, że było tam tylko jedno łóżko, na którym we trójkę siedzieliśmy w piżamach

. Po starcie okazało się, że z Ciebie doświadczony kosmonauta - wyjąłeś 1/2l spirytusu i 3 kielonki. Ja nie chciałem pić, waląc ściemę, że brałem lekarstwa, bo nie było czym zapić.... Mazak łykał jak najbardziej. Jednak rozwaliłeś mnie tym, że miałeś jakąś bezdymną fajkę, którą można było w tym lądowniku spokojnie jarać, bez ryzyka biernego palenia. Zabawnie też było po lądowaniu, które było w Kraju Rad, w okolicach jakiegoś kołchozu. Ukrywaliśmy się kilka godzina, ale potem zlecono nam różne prace.... ok, już nie piszę, bo nic tak nie nudzi jak słuchanie/czytanie o nie swoich snach

Tako rzecze,
Zaratustra