Wedle Twoich słów to powinienem przestać ich słuchac po jednym albumie bo reszta to "już to samo".
Nie rozpędzaj się tak, nigdzie czegoś podobnego nie napisałem. Jak wspomniałem - cenię sobie Iron Maiden, a także zespoły pokroju np. Blind Guardian, Helloween, czy całą masę innych, o których można niewątpliwie powiedzieć, że w ciągu swojej kariery nie odbiegały zazwyczaj od pewnego ustalonego dla siebie i rozpoznawalnego stylu. Jako nastolatek otaczałem się głównie muzyką spod znaku szeroko pojętego metalu i progresji. Przyjemnie słucha mi się takiej muzyki, jednak żaden z tego typu zespołów nie zdołał mnie nigdy naprawdę zachwycić, zmusić do refleksji czy innego spojrzenia na muzykę. Ot, porządny kawał dobrego rzemiosła - w tym sensie, że jest przewidywalny, biorąc do ręki kolejną płytę mogę spodziewać się kawałka porządnie zagranego rocka czy metalu, przyjemnego w odsłuchu (tutaj proszę nie nadinterpretować, nie znaczy to że ma być grzecznie, bo przyjemne dla każdego jest co innego, chociaż dla mnie osobiście melodia odgrywa dużą rolę w muzyce, stąd cenię sobie zespoły, które potrafią wkomponować ją w najbardziej karkołomne łamańce, stąd bardzo sobie cenię takie zespoły, jak np Death, czy Opeth.
Jednak dobre rzemiosło (ostatnie dwa zespoły uważam za coś więcej - żeby nie było niejasności) to nie wszystko czego poszukuję w muzyce. Dlatego znacznie bardziej cenię zespoły, które uprawiają coś, co nosi IMHO znamiona twórczości naznaczonej znacznie większym bagażem emocji, przemyśleń i autentycznych doświadczeń życiowych. Coś, co zawsze jest bardzo osobistym wkładem autora we własne dzieło. A zespoły, które jestem w stanie zaliczyć do tej właśnie grupy Twórców przez duże T nie mogą nigdy stać w miejscu przez cały okres działalności właśnie z tego względu, że odzwierciedlają w mniejszym lub większym stopniu to, co siedzi w tych ludziach, zaś ludzie, a zwłaszcza ci twórczy rozwijają się przez całe życie, zmieniają upodobania, poglądy i doświadczają różnych emocji, które znajdują odzwierciedlenie w ich muzyce. Do tego dochodzi ciągłe szlifowanie warsztatu instrumentalnego i potrzeba eksploracji nowych obszarów w muzyce. Czasami przybiera to formy skrajne, czego przykładem jest choćby Pink Floyd, u którego ciężko znaleźć wspólne elementy na takich płytach, jak Saucer full of Secrets, Ummagumma, Atom Heart Mother, Animals, czy Wish You were Here. Na pierwszy rzut oka te płyty łączy niewiele, i wydaje się, że mogły zostać nagrane przez zupełnie różne zespoły. Kiedy indziej różnice są zauważalne, ale znacznie mniej drastyczne, jak w przypadku Rush. Wczesne płyty zawierają ogromny ładunek nieposkromionej energii , zaś na ostatnich albumach zwraca uwagę bagaż doświadczeń życiowych członków zespołu, którzy jak wiadomo, lekkiego życia nie mieli (kto zna, ten wie dlaczego). Elementem spajającym całą ich twórczość jest dla mnie specyficzna nostalgia obecna w zasadzie na każdym albumie i rozpoznawalne brzmienie, które jednak ewoluowało znacznie bardziej, niż w takim np Iron Maiden.
Mógłbym tak jeszcze długo, o takich artystach, jak Tool, Mars Volta, Dream Theater, czy Marillion. To dla mnie twórcy będący zawsze "w drodze" i nie zatrzymujący się nazbyt długo w jednym miejscu, wyznaczający przy okazji specyficzne kanony gatunków. Za nimi podążają wspomniani "rzemieślnicy", którzy robią to co robią niejednokrotnie bardzo dobrze i profesjonalnie, ale jednak brakuje im tego niepochwytnego i niedefiniowalnego geniuszu.
I na koniec uwaga - w większości przypadków mamy do czynienia z mieszanką geniuszu i rzemieślnika, tylko w różnych proporcjach. Nie twierdzę, że IM nie jest zespołem twórczym, pokazały to takie płyty, jak np Sevent'h Son... Z drugiej strony w Twórcach przez duże T również musi być obecny element rzetelnego rzemiosła zwyczajnie po to, żeby nie zatracili się w bełkotliwym morzu ekspresji pozbawionym zupełnie formy. Jednak różnica jakościowa dla mnie jest w większości przypadków widoczna, tylko, żeby ją zobaczyć bardzo często trzeba poświęcić danemu zespołowi, czy płycie znacznie więcej czasu, niż zajmuje kilkukrotne nawet przesłuchanie.