Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Lotnisko => Współczesne lotnictwo wojskowe => Wątek zaczęty przez: RobinDobryDruh w Grudnia 22, 2022, 12:54:59
-
Pytanie jak w temacie.
Interesuje mnie jakie konkretnie ma zadania, co właściwie robi drugi pilot podczas misji bojowej w dwuosobowym myśliwcu np. w F/A-18F ?
-
Drugi pilot, a raczej nawigator obsługuje stację radiolokacyjną, radio, zajmuje się namierzaniem celów naziemnych, zakłóceniami i ogólnie wspomaga pilota w czasie lotu (oboje mają świadomość sytuacyjną). Taki zapasowy mózg i dodatkowa para oczu :). Oczywiście nic za darmo. Drugi fotel to dodatkowa masa, więc mniejszy zasięg, mniej paliwa, większa waga itd.
-
Jeżeli masz na myśli osobę w tylnim kokpicie F-4, F-14 czy F/A-18F to nie są to piloci. Zwykle nie mają uprawnień do pilotowania i mają inne skrzydełka na nametag'u. A w tylnich kabinach tych maszyn nie ma nawet drążka sterowego czy przepustnicy.
Kiedyś nazywano ich RIO (Radar Intercept Officer) a teraz WSO (Weapons Systems Officer). Ich rola to obsługa radaru/targetpod'a, nawigowanie, obsługa radia oraz systemów uzbrojenia A2A BVR i kierowanych A2G.
-
Jak zwykle, to zależy. Samoloty US Navy nie mają sterownic w tylnym kokpicie, ale samoloty US Air Force mają, więc drugi członek załogi może też awaryjnie pilotować samolot. Nawet F-4 się w ten sposób różniły w zależności od tego czy należały do USAF czy USN.
Ale generalnie drugi członek załogi nie jest pilotem i jego szkolenie wygląda inaczej mimo, że na wszelki wypadek ma też drążek w kokpicie.
-
some1, ten podział na US Amry i Navy jest niezwykle ciekawy! Świetnie, że o tym napisałeś. Wiesz może, czy operatorzy USAF mają jakieś minimalne kursy w zakresie pilotażu, skoro mają przyrządy? Ciekawe jak to wygląda w przypadku śmigłowców, czy analogiczny podział jest z Cobra US Navy i Apachem US Army?
I jak to jest z naszymi F-16? Nasze D są przewidziane głównie do szkoleń? Przy uderzeniach na cele powietrzne, drugi członek załogi wydaje się nieoceniony. Pilotować samolot, oświetlać cel i jeszcze nie daj Boże zajmować się walką elektroniczną, to musi być masakra.
-
Nie wiem, natomiast na pewno nie są im stawiane takie same wymagania zdrowotne jak pilotom. Mogą mieć słabszy wzrok :) W Apaczu jest inaczej, tam obaj członkowie załogi to piloci i regularnie zamieniają się miejscami.
W realnym świecie od tego jest skrzydłowy, żeby pilot w pojedynkę nie musiał robić wszystkiego. Przeważnie to drugi samolot albo JTAC podświetla cel, to tylko my w symulatorach wszystko lubimy robić samodzielnie.
-
Tak, w Apache'ach i Cobrach oba stanowiska mają przyrządy do pilotowania. Jednak niektórymi systemami celowniczymi/uzbrojenia można operować tylko z przedniego stanowiska.
Nasze F-16D to tak naprawdę dwustery, służą do szkoleń i wszelkich "sprawdzeń" (and. evaluations). Wtedy w tylnej kabinie siedzi instruktor/egzaminator. Nawet jest repetytor HUD'a z tyłu. Jedyna różnica to mniej paliwa niż w F-16C. W warunkach bojowych podział ról w kokpicie ustala się w czasie "brefingu" - zwykle ten z tyłu dopowiada za radio i zasobnik celowniczy, za to zawsze ten z przodu ma pilotować i jest de facto dowódcą statku powietrznego (to on odpowiada za bezpieczeństwo załogi) niezależnie od starszeństwa stopni. Czasem ten z tyłu może przejąć stery ale zdarza się to neizwykle rzadko. W przypadku LSE (Large Scale Exercise), np. na 16+ maszyn, "samozaładowujący się balast" jest zwykle dowódcą misji.
-
Dzięki za świetne informacje! Czytając różne monografie, czy artykuły o maszynach, takie tematy są praktycznie nieporuszane, a są szalenie interesujące.
Drugi członek załogi za chwilę w myśliwcach chyba już kompletnie stanie się zbędny, kiedy prawie całe NATO będzie latać na F35, które w czasie rzeczywistym będą mieć informacje "ze wszystkiego dookoła"?
-
Marines, mimo że zaczynają używać F-35A/B, nie zamierzają zrezygnować z dwumiejscowych Hornetów. Jako jedyni używają ciągle F/A-18D i czekają na swoje F/A-18F. I dalej nie chcą jednomiejscowych F/A-18E.
Najnowsze wcielenie F-15 czyli EX (Eagle II) też jest dwumiejscowy. Vipery w najnowszych wersjach (Block 60/70) idą też w dwumiejscowych wariantach.
Mimo coraz doskonalszych systemów obrazujących sytuację wokół maszyny dalej druga osoba w kokpicie jest niezastąpiona (niezależnie co szoferzy z przodu będą twierdzić ;) )
-
Marines z tego co kojarzę to trochę armia w armii? Zresztą oni mają swoje konkretne zadania, mają zdobyć konkretne cele i wypełniać kolejne zadanie, a nie prowadzić masową wojnę.
Z tego co pamiętam to już poprzednie wcielenie F-15E było tylko dwumiejscowe, nie było wersji E/F mimo że samolot mocno się zmienił względem C/D. Czy to nie było spowodowane tym, że misje przewagi powietrznej miał przejąć F-22 i była potrzebna bardziej wielozadaniowa wersja F-15? - to jest moje zgadywanie, bo się nigdy tym nie interesowałem, choć wizualnie F-15E to pierwsza wersja tego samolotu, którą uważam za ładną ;)
Vipery w najnowszych wersjach (Block 60/70) idą też w dwumiejscowych wariantach.
O! To ciekawe, czyli jednak mimo F-35, pocziwe F-16 dalej jest rozwijane i teraz będzie "Latającym Sokołem Żmiją"?
Wybacz te pytania, po prostu dawno temu swoje zainteresowania w dziedzinie lotnictwa i motoryzacji przerzuciłem na te bardziej analogowe i starsze pojazdy.
Mimo coraz doskonalszych systemów obrazujących sytuację wokół maszyny dalej druga osoba w kokpicie jest niezastąpiona (niezależnie co szoferzy z przodu będą twierdzić ;) )
Przyznam, że to mnie zdziwiło. W czasach coraz większej automatyzacji, dronów i szybkich łącz kiedy wiele konkretnych informacji można błyskawicznie przesyłać z innych pojazdów, np. AWACSa, coraz większy nacisk na drugiego operatora trochę mnie dziwi. I taki naziemny koń roboczy jak A-10 i taki powietrzny dominator jak F-22 nigdy nie miały wersji dwumiejscowej.
-
To nie jest tak, że jest coraz większy nacisk na drugiego członka załogi, wręcz przeciwnie. Jeszcze nie widziałem dwumiejscowego samolotu 5th gen. :) Drugi członek kosztuje i to dużo: w osiągach, wadze, wymiarach samolotu, wyposażeniu drugiej kabiny a przede wszystkim w wyszkoleniu i utrzymaniu drugiego etatu specjalisty.
Tam gdzie się nadal przydaje, to na przykład nocne działania na małej wysokości, gdzie pilot ma wystarczająco dużo pracy z nawigacją i utrzymaniem maszyny w powietrzu. Albo koordynacja działań innych jednostek z powietrza, coś co Amerykanie określają FAC(A) - Forward Air Controller (Airborne). Widać to zresztą po tym jakie maszyny nadal pozostają dwumiejscowe: wszystkie śmigłowce szturmowe, Ka-50 okazał się nieudanym eksperymentem. F-15E był projektowany jako następca F-111, czyli samolot do ataków głęboko na terytorium przeciwnika, przeważnie w nocy i na małej wysokości. Marines mają i będą mieli więcej maszyn jednomiejscowych. Po prostu wciąż potrzebują samolotów dwumiejscowych do pewnych zadań, które głównie obracają się wokół wsparcia oddziałów naziemnych. Jednomiejscowe Hornety są im zbędne przy tej ilości zamawianych F-35, budżet nie jest z gumy.
Z drugiej strony czasy F-4 i F-14 dawno odeszły, radar we współczesnych samolotach da się obsługiwać "jedną ręką" a drugą parę oczu lepiej mieć ze sobą w postaci skrzydłowego. Najlepiej uzbrojonego. :) Stąd dominują i będą dominować maszyny jednomiejscowe.
Dwumiejscowy A-10B powstał, sztuk: 1. Właśnie jako prototyp samolotu do działań nocnych i w złej pogodzie. Tylko trzeba pamiętać, że to samolot z czasów, gdy A-10A był bardzo biednie wyposażony, nie miał żadnej awioniki do lotów bez widoczności ani kierowanego uzbrojenia poza wczesnym AGM-65. Obecne jednomiejscowe A-10C mają dużo większe możliwości, niż kiedykolwiek były planowane dla tej wersji dwumiejscowej. Właśnie dzięki postępom w awionice i uzbrojeniu.
(https://external-preview.redd.it/j0_mGqryBPwP85Irgmn_jnWZhyjmDPZjkmoBKNm8FHM.jpg?auto=webp&s=b1148454357c7effb53f01dd6d7ccc51e72021af)
-
Jeszcze nie widziałem dwumiejscowego samolotu 5th gen. :)
Hmmmmm........ ;)
(https://1.bp.blogspot.com/-u5QIPjFwLYA/YZAVbq18ZII/AAAAAAAA3io/ocvU0HeURfwarE0ETzsquj3oRtovKS6yACPcBGAsYHg/s16000/J-20S_2031.jpg)
(https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVTVloUvBcpIywGa73xcVRs7NmEkGmUCAHnhycj8WQ8B1lSFaxGg-8SYGouC5UgWYtBaBOjYkhGZVQ-5DRDQ2LbWrz31lZYVUeQ7NwljTR68Ov4WEqOX5paFlZsvEq_QHKSOFOO1OzT37-_tL75wLjjqXzKVLbG-RZ4VkXy1_oWkGKYjLdQjQ0V-Vt/s16000/J-20S_2031.jpg)
(https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3N1wTRuZiljzLXxqvkHf3Jd_meHO4bVayh74gur2uDB1T3uR4hrtdQzkb9q04X0RR1dS77xHaP5SLLgyQnZY9PFpyOluI1q-nkw1kyjPrQXXciqsaRxNngwTcIwqbl_GordyHuvjMDWKK-1hpJD0dYjEP1PGE9VMODxZc6cXatw4JDTCUZADcHs_C/s16000/J-20S_2032c.jpg)
-
No tak, nie jestem na bieżąco z wszystkimi chińskimi wynalazkami :D
-
Konfiguracja dwumiejscowa jest dalej popularna w samolotach 4 generacji budowanych od początku jako wielozadaniowe. Nowe odmiany Su-30, F-16I, F-15E, F-15I. Większość egipskich Rafale to wariant dwumiejscowy.
-
Dzięki za pomoc. Piszę (a raczej próbuje pisać) powieść Science Fiction - Space Operę.
Dość ważną jej częścią będą walki myśliwców kosmicznych i podczas pisania stwierdziłem iż myśliwce powinny być dwuosobowe, abym mógł opisywać bitwy poprzez dialogi między pierwszym a drugim pilotem, raporty sytuacyjne i rozkazy. Miałem problem z kwestią czym powinien zajmować się ten drugi pilot podczas bitwy. Po przeczytaniu wątku, dochodzę do wniosku, iż będzie się zajmował nawigacją, namierzaniem celów i walką elektroniczną.
-
Nawigacją jak najbardziej: obliczaniem skoków, przygotowaniem maszyny do skoku. Obsługa sensorów, zarządzanie systemami obronnymi (moc na tarcze itp.). Możesz np. powrócić do modelu z 1WŚ gdzie w samolotach rozpoznawczych to ten z tyłu był dowódcą (i jednocześnie oficerem), a ten z przodu, jako niższy stopniem, był tylko od latania.
Będzie coś w stylu Honora Harringtona? Czy bardziej klimaty Hamiltona czy też naszego Roberta Szmidta?
-
Dwumiejscowy A-10B powstał, sztuk: 1.
Przed wymienieniem tego samolotu sprawdzałem i wyszło mi, że był jeden prototyp, więc dlatego go nie liczyłem. Choć przyznam, że myślałem, że to był pomysł w celach szkoleniowych, a nie nawigacyjnych.
Dzięki za pomoc. Piszę (a raczej próbuje pisać) powieść Science Fiction - Space Operę.
Dość ważną jej częścią będą walki myśliwców kosmicznych i podczas pisania stwierdziłem iż myśliwce powinny być dwuosobowe, abym mógł opisywać bitwy poprzez dialogi między pierwszym a drugim pilotem, raporty sytuacyjne i rozkazy. Miałem problem z kwestią czym powinien zajmować się ten drugi pilot podczas bitwy. Po przeczytaniu wątku, dochodzę do wniosku, iż będzie się zajmował nawigacją, namierzaniem celów i walką elektroniczną.
To sci-fi więc możesz się też wzorować na... przeszłości i statkach nie powietrznych, a nawodnych, czyli żaglowcach Royal Navy. Na nich dzieciaki, mające 12 lat i będące z dobrych rodzin, pełniły służbę ucząc się fachu, aby później móc zostać kapitanami. Co więcej miały wyższą rangę niż najniżsi w hierarchii marynarze. Z jednej strony to nieetyczne tak dzieci na wojnę ciągać, z drugiej Royal Navy miała bardzo dobrze doświadczonych specjalistów w młodym wieku. Myślę, że pomysł ciekawy dla zmilitaryzowanego kosmicznego imperium.
Z drugiej strony, mogą też być problemy finansowe - dwóch równorzędnych pilotów (jak we wspomnianych wcześniej śmigłowcach), ale jedna maszyna z przyczyn finansowych i latają na zmianę, a w czasie wojny np. rolę tego drugiego przejmuje SI. Chyba, że SI jest zakazana jak np. w Diunie, to wtedy rzeczywiście ten drugi pilot ma kupę roboty z obliczaniem kursów. Pamiętaj, że w przestrzeni kosmicznej, przy wielkich prędkościach wrogie floty mogą do siebie strzelać przez ułamki sekund, bo tak szybko się mijają i chyba tylko Expanse to uwzględniło.
-
Będzie coś w stylu Honora Harringtona? Czy bardziej klimaty Hamiltona czy też naszego Roberta Szmidta?
Bardziej w stylu cyklu Expanse Jamesa S.A. Coreya tzn. Ludzkość jest na etapie rozwoju pozwalającym na załogowe podróże międzyplanetarne, ale nie podróże międzygwiezdne i cała akcja powieści będzie się działa w układzie słonecznym. Z opisami starć lotniskowców bardziej w stylu marynistycznych powieści Hornblowerowskich C.S. Forestera niż cyklu Webera o Honor Harrington.
-
a w czasie wojny np. rolę tego drugiego przejmuje SI. Chyba, że SI jest zakazana jak np. w Diunie, to wtedy rzeczywiście ten drugi pilot ma kupę roboty z obliczaniem kursów. Pamiętaj, że w przestrzeni kosmicznej, przy wielkich prędkościach wrogie floty mogą do siebie strzelać przez ułamki sekund, bo tak szybko się mijają i chyba tylko Expanse to uwzględniło.
SI nie będzie zakazane, taki zakaz o ile jest wygodny dla fabuły, to byłby raczej dość „umowny”, podobnie jak obecnie obowiązujący zakaz prowadzenia badań i składowania broni biologicznej.
Analizowałem kwestię SI, a dokładniej cztery przypadki.
1. SI na ziemi steruje myśliwcem kosmicznym na orbicie Marsa.
2. Operator zdalnie z Ziemi sterujący tym samym myśliwcem.
3. Autonomiczna SI sterująca bezpośrednio pokładu myśliwca.
4. Pilot w kokpicie sterujący tym myśliwcem.
Warianty 1 i 2 odpadają z jednej przyczyny. Czas dotarcia informacji z Ziemi na Marsa jest ograniczony prędkością światła i tego się nie obejdzie w żaden sposób. Opóźnienie w połączeniu między Ziemią a Marsem wynosi od 3 do 22 minut (w jedną stronę), w zależności od wzajemnego położenia obu planet. Czyli przykładowo myśliwiec na orbicie Marsa namierzył cel i odpala rakietę. Operator na Ziemi widzi namiar celu sprzed 3 do 22 minut a decyzja o odpaleniu rakiety dociera na Marsa po kolejnych 3 do 22 minutach. Czyli czas reakcji wydłuża się nam już o 6 do 44 minut i to tylko w przykładzie Marsa. A im dalej w przestrzeń kosmiczną tym większe opóźnienie.
Wariant trzeci czyli Autonomiczna SI w myśliwcu. Taka SI w myśliwcu jest narażona na zakłócenia spowodowane promieniowaniem kosmicznym. Na Ziemi przed promieniowaniem kosmicznym chroni nas pole elektromagnetyczne którego Mars nie posiada. Przykładowo SI w myśliwcu podejmuje decyzję o odpaleniu rakiety i wysyła informację do silnika rakiety na podstawie informacji zawartych w pamięci danych. Decyzja o odpaleniu rakiety jest podejmowana na podstawie tego czy zmienna ma przykładowo wartość 010101010101 czy 1101010101. Wystarczy jeden przelatujący ciężki jon aby wybić lub przesunąć elektron w strukturze tranzystora, powodując jego aktywację bądź zmianę zawartości pamięci.
W misjach kosmicznych próbuje się zaradzić skutkom promieniowania kosmicznego stosując mniej wydajną elektronikę niż na Ziemi. Przykładowo Marsjański łazik Curiosity ma procesor o taktowaniu zaledwie 200 MHz. Na Ziemi jego niska prędkość jest wadą i nikt by dziś nie zastosował na Ziemi w komputerze procesora 200 MHz mając do wyboru model o taktowaniu 3,3-4,2 GHz. Ale w Kosmosie niska prędkość taktowania procesora jest dużą zaletą. W procesorze 4,2 GHz tranzystory są mikroskopijne, zaś w procesorze 200 MHz są odpowiednio większe. A im mniejszy tranzystor tym potrzeba niższego napięcia do jego włączenia i wyłączenia. Czyli w kosmosie przy potencjalnym uderzeniu ciężkich jonów promieniowania w procesor istnieje o wiele większa szansa na nieplanowanie przełączenie stanu w którym znajduje się mikroskopijny tranzystor procesora 4,2 GHz, niż większy tranzystor procesora 200 MHz. Dlatego w sondach kosmicznych stosuje się procesory o taktowaniu 200 MHz lub jeszcze wolniejsze, gdyż są bardziej odporne na uderzenie ciężkich jonów.
Podsumowując szybsze układy są o wiele bardziej narażone na radiację.
Czyli w powieści idę w realizm. SI nie jest arbitralnie zakazane, ale w kosmosie jest mniej efektywne niż pilot z czwartego wariantu pilotujący myśliwiec wyposażony w komputer pokładowy na procesorze o taktowaniu ok. 200 MHz
-
Natchniony rozmową sięgnąłem po monografię F-15, która znalazłem podczas porządków. Jest tam mniej o technice, a więcej o doktrynach USA i genezie powstania myśliwca. Autorzy zwrócili uwagę na ciekawą rzecz. W wytycznych z połowy lat 60, które tyczyły się powstania czystego myśliwca, z których wywodzi się F-15, zwracały uwagę, że myśliwiec powinien być jednomiejscowy - wiadomo, głównie z powodu masy, ale w mniejszy stopniu również z powodów psychologicznych. W dwuosobowym samolocie załoganci czują się odpowiedzialni za drugiego człowieka i są mniej skłonni ryzykować, a w samolocie który miał agresywnie wywalczać przewagę powietrzną na terytorium wroga, lepiej mieć kogoś bardziej skłonnego do ryzyka. Zwłaszcza w USAF, gdzie samolotów mnogo, a nie tyle ile zmieści się na lotniskowcu.
Maverick do złych sił powietrznych trafił. Wyobrażacie sobie gdyby film zamiast "Topowe Działo", nazywał się "Czerwona Flaga"? Tytuł bardziej by pasował do postaci ;D
I jeszcze wracając do tematu dwumiejscowych maszyn. F-15A z maksymalną liczbą rakiet i zbiorników paliwa, dźwigał niecałe 7000 kg, a mógł 7500. Druga kabina to około 350 kg i jedynie trochę inna owiewka oraz brak urządzenia do walki radioelektronicznej (zamiast tego można wziąć zasobnik, a F-15E ma takie urządzenie kosztem mniejszego zapasu amunicji do działka). Także patrząc na techniczne możliwości samolotu, czy masę i wymiary, to akurat w przypadku F-15 drugi kokpit nie ma znaczenia.
Podoba mi się to jak w USA potrafią projektować maszyny posiadające zapasy konstrukcyjne pozwalające w, przyszłości na, modernizacje, zapakowanie więcej Uzbrojenia itp. To samo zrobili np. z Shermanem. Inni muszą się głowic jak modernizować przeciążone na starcie konstrukcje, a jankesi po prostu sobie wkładają większy silnik czy działo, bo jest na to miejsce i zapas wytrzymałościowy.
-
Maverick do złych sił powietrznych trafił. Wyobrażacie sobie gdyby film zamiast "Topowe Działo", nazywał się "Czerwona Flaga"? Tytuł bardziej by pasował do postaci ;D
Myślę, że twórcy filmu "Top Gun" mieli ten sam problem co ja, tzn. film o Mavericku jako pilocie jednoosobowego myśliwca byłby "Teatrem jednego aktora", ciężko było by przedstawić dialogi, bo z kim miałby rozmawiać, i film nie zrobił by takiej popularności. Dlatego kręcąc "Top Gun" zdecydowali się na dwuosobowe wersje myśliwców.
-
Myślę, że twórcy filmu "Top Gun" mieli ten sam problem co ja, tzn. film o Mavericku jako pilocie jednoosobowego myśliwca byłby "Teatrem jednego aktora", ciężko było by przedstawić dialogi, bo z kim miałby rozmawiać, i film nie zrobił by takiej popularności. Dlatego kręcąc "Top Gun" zdecydowali się na dwuosobowe wersje myśliwców.
Po pierwsze czytałem to z przymrożeniem oka, po drugie - dla chcącego nic trudnego. Zawsze można rozmawiać ze skrzydłowym, instruktorem, czy dowódcą... a nawet zmarłym przyjacielem.
Skoro się odezwałeś i poruszyłeś kwestię komunikacji... Seria Mass Effect miała ciekawe u podstaw pomysły, choć nie zawsze równie dobrą realizację. W drugiej części jest bardzo drogi, tylko dla wybranych, system komunikacji oparty na splątanych kwantowo cząsteczkach - dwie reagują tak samo w tej samej chwili niezależnie od czasu.
Sci-fi ma często problem ograniczeń technologicznych. Chodzi mi o sytuacje, typu - wyświetlacz lcd - mało kto na to wpadł i sci-fi tworzone w latach 60-80, miało problem z wyświetlaczami, nawet opowiadając o czasach 100 i więcej lat późniejszych, tymczasem początek XXI wieku, dalej prawie nie latamy w kosmos, ale płaskie ekrany są wszędzie.
-
Natchniony rozmową sięgnąłem po monografię F-15, która znalazłem podczas porządków. Jest tam mniej o technice, a więcej o doktrynach USA i genezie powstania myśliwca. Autorzy zwrócili uwagę na ciekawą rzecz. W wytycznych z połowy lat 60, które tyczyły się powstania czystego myśliwca, z których wywodzi się F-15, zwracały uwagę, że myśliwiec powinien być jednomiejscowy - wiadomo, głównie z powodu masy, ale w mniejszy stopniu również z powodów psychologicznych. W dwuosobowym samolocie załoganci czują się odpowiedzialni za drugiego człowieka i są mniej skłonni ryzykować, a w samolocie który miał agresywnie wywalczać przewagę powietrzną na terytorium wroga, lepiej mieć kogoś bardziej skłonnego do ryzyka. Zwłaszcza w USAF, gdzie samolotów mnogo, a nie tyle ile zmieści się na lotniskowcu.
Dzięki za ciekawą informację o tych powodach psychologicznych. Zastanawiałem się nad tym tematem. W Kosmicznych lotniskowcach przyszłości z mojej powieści – w prawdziwych morskich lotniskowcach na których się wzoruję myślę, że również – ważniejsze jest ostrożne latanie niż agresywne i ryzykowne z jednego powodu. Jednym z najtrudniejszych manewrów w lotnictwie jest lądowanie na lotniskowcu. Jeżeli pilot agresywnie podejdzie do lądowania i rozbije myśliwiec o płytę naziemnego lotniska to wyeliminuje tylko siebie, może kogoś z obsługi lotniska, i oczywiście swój myśliwiec. Jeżeli taka sytuacja zdarzy się na lotniskowcu, tzn. podczas misji bojowej pilot któremu kończy się paliwo brawurowo i agresywnie podchodzi do lądowania na lotniskowcu celem szybkiego uzupełnienia paliwa i amunicji by jak najszybciej powrócić do walki. Na skutek brawury podczas lądowania rozbija myśliwiec o płytę lotniskowca. Skutek tego jest taki iż cały lotniskowiec jest wyeliminowany z walki.
Do tej pory myślałem iż w „Top Gun” chodziło o kwestię dialogów, dlatego w filmie pokazali dwuosobowe myśliwce na lotniskowcu USS „Enterprise”. Teraz zmieniło mi się myślenie, być może równie ważną jeśli nie ważniejszą kwestią był aspekt psychologiczny i zagrożenie jakie dla lotniskowca niesie brawurowe zachowanie pilotów.
-
Co mówi pilot do WSO: "jesteś odpowiednikiem mojego lewego i prawego kciuka" :P
Jednym z najtrudniejszych manewrów w lotnictwie jest lądowanie na lotniskowcu.
Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. "Trudność" lądowania na lotniskowcu czy tankowania w powietrzu jest jakoś zakorzeniona w świadomości ludzi, bo chyba najłatwiej jest sobie to wyobrazić: delikatne ruchy, maksymalne skupienie itd. W rzeczywistości, te elementy, których w sumie można by nauczyć nawet małpę, są ćwiczone tak często, że po pewnym czasie stają się po prostu łatwe. Wyzwaniem dla pilotów nie jest obecnie okiełznanie samolotu, zwłaszcza przy autopilotach, FLCCs itd, ale szybkie zinterpretowanie otrzymywanych informacji i podjęcie na ich podstawie poprawnej decyzji. I tu też nie ma za wiele miejsca na romantyzm i samowolkę. Nikt nie pisze nowego podręcznika do taktyki w powietrzu, oceniając na oko co może się udać a co nie. Zamiast tego urzeczywistnia to co zostało już napisane, sprawdzone i przetrenowane setki razy.
Pewna dawka agresji jest przy tym konieczna. Pilot myśliwca ma w końcu w swojej dyspozycji potężną maszynę do zabijania. Efektywne wykorzystanie takiego samolotu wymaga bycia agresywnym, w odpowiednim miejscu i czasie.
Dałbym sobie jednak rękę uciąć, że większość fighter pilots jest w stanie przełączyć się z trybu walki na tryb Niemca który jedzie w niedzielę do kościoła i spokojnie, zgodnie z FIFA/UEFA wylądować z ILS.
Co do Twojej powieści, pomysł bardzo fajny, kibicuję. Kilka ciekawostek możesz znaleźć w uniwersum BattleTech, np Hyper Pulse Generators do obejścia problemu opóźnienia w przekazywaniu informacji z prędkością światła.
-
Oglądam sobie wywiad z pilotem F-4E USAF, w którym opowiada, że gdy zaczynał karierę pod koniec lat 60 w F-4 nie latali nawigatorzy. Do tylnego kokpitu trafiali po prostu młodzi piloci świeżo po szkole, którzy musieli odsłużyć kilka lat zanim awansowali na przedni fotel. Co było źródłem wielu frustracji, bo jak sam stwierdził, F-4 to maszyna dwumiejscowa, ale nie potrzebuje dwóch pilotów.
https://youtu.be/Ieho3cBSQJE
A tutaj dobre podsumowanie aktualnych projektów i planów dotyczących samolotów bojowych szóstej generacji. Wynika z tego, że idzie to w kierunku większych, cięższych, dwumiejscowych maszyn. A jest mowa o potencjalnie nawet większej załodze, 3 -4 osoby. Czymś co mniej przypomina współczesny myśliwiec, a raczej latające centrum dowodzenia dronami. Komputery, lasery i inne bajery, a do tego wszystkiego jeden człowiek nie wystarczy.
https://youtu.be/RPrWm6fWuaM