Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Kantyna => Dyskusje przy barze => Wątek zaczęty przez: macias13_84 w Lutego 06, 2006, 12:30:07
-
Ostatnio jakoś niemiałem za wiele czasu na udzielanie się na forum.
Temat jeszcze aktualny wszakże mija 61 rocznica od owej konferencji, dzięki połączyła nas (z resztą nie tylko nas) wielka bratnia miłość.
Dużo już napisano o tej zdradzie, ale może jednak warto przypomnieć jak to nasi alianci z (cytat z „Okrętu”)”Ta kopcącą cygara pierdołą Churchillem” na czele zostawili nas na lodzie.
Chciałem z początku napisać coś zupełnie innego, ale po takim poście pan Kos, (którego przy okazji pozdrawiam) dostałby pewnie apopleksji oraz zapaści, a ja niedługo po tym takiego badyla, że 10 pokoleń później jeszcze by o nim wspominano :P
Zatem chciałbym podyskutować, co by było gdyby konferencja jałtańska nie ustaliła granic tak jak to miało miejsce.
A być może i dywizje amerykańskie z Georgem Patronem na czele ruszyły, na sojuza.
Dziękuję za pozdrowienia i za pamięć o mnie. Moim zdrowiem się nie martw - na razie dopisuje i długo takie pozostanie o ile będziesz pisał tak jak do chwili obecnej. Cieszę się, że moje "perswazje" i nasze rozmowy przyniosły właściwy skutek i niech tak na zawsze pozostanie. Wspaniała metamorfoza. Inni (piszący inaczej) mogą teraz brać z Ciebie przykład... no i obym się na Tobie nie zawiódł. Dziadek Kos
-
Nic by się nie stało, poza tym że mówiło by się dzisiaj o akcjach zaczepnych marynarki radzieckiej na granicy brytyjsko-rosyjskiej, oraz smiałym ataku RAFu na baze WWS w Abellvile
-
Wiem, że ulubiona kufajmańska maksyma głosi „Ludi u nas mnoho” ale tak się zastanawiam, co do tej granicy rosyjsko-brytyjskiej i myślę czy Stalin nie ugryzłby za wiele na raz, poczym dostał strasznej niestrawności.
Druga sytuacja wygląda tak:
Jałta podział wpływów Stalin chce Polskę. Churchill i Roosevelt mówią na to nie.
Co robi Stalin idzie do Berlina potem wycofuje się, :D czy raczej idzie do Berlina z takim rozpędem ze hamuje dopiero gdzieś na Ardenach i mamy jakieś kolejne 5 latek wojenki?
Trzecią opcją, która należałoby rozważyć jest właśnie ta zaproponowana przez Ciebie, czyli granica brytyjsko-rosyjska, choć nie wydaje mi się, aby alianci byli tak słabi na zachodzie jak można by z twego postu wywnioskować.(Ardeny wynikły z szeregu dość fatalnych zbiegów okoliczności oraz ślepego przekonania o słabości Niemców amerykańskiego dowództwa)
Jeżeli zachód by ruszył(nie koniecznie jeszcze w maju, 45) ale później po tym jak część rosyjskich dywizji poszła na Mandżurię, a Japonia była pokonana. To sytuacja wygląda zgoła inaczej gdyż na zachodzie mamy zgrupowania brytyjsko-amerykańskie na południu Europy sytuacja wygląda podobnie, na Pacyfiku mamy znów znaczne siły brytyjsko-amerykańskie a podejrzewam, że i Japonia miałaby ochotę dorzucić swoje trzy grosze.
No i amerykańska bombka, choć tu należałoby zastanowić się czy amerykanie zdecydowaliby się na ten krok wszakże „Wujek Joe” już wtedy straszył swoim pseudoprogramem atomowym
-
Taka akcja Anglo-Amerykńska mogłaby się udać, przecież Berlin zdobywali w większości Azjaci.Więc z tym "mnoga ludiej" u Wujka Joe to już cienko było...
Inna sprawa ,jaki interes mieliby anglosasi w takiej awanturze.Co ich obcodziła jakaś tam Polska? :015:
-
Temat rzeka i gdybać można długo.
Przychodzi mi na myśl to iż gdyby Jałta się nie udała to skończyła by się swinnaja tuszonka, rzeka jeepów, studów, ton stali i innego dobra. Dochychczasowi alianci musieliby zweryfikować taktykę prowadzenia wojny. Zarówno wschodni jak i zachodni. Być może na zachodzie nie przywiązywano by już uwagi do bezwzględnej kapitulacji Niemiec.
Druga sprawa to to, że Rosjanie nie wjechali do Niemiec - Berlina całym frontem. Było to uderzenie klinem. Przecież gdy toczono walki o Berlin nie zajęty był np. cały dzisiejszy Dolny Śląsk, pomorze niemieckie.... Tak więc być może nie zaszli by tak daleko.
Ot tyle na gorąco.
-
A ja myśle że jakby się rozpędzili to zanim by nie zgrzytnął normandzki piach w ogniwach gąsienic tetów to nie zatrzymaliby sie. Po pierwsze , ruscy mogli wg. szacunków OKW utrzymać tempo tworzenia dywizji na dotychczasowym poziomie przez około 2 lata dodatkowe. Produkcję uzbrojenia litościwie pominę bo wiadomo ze się rozpędzili.
Nikt z zachodu nie zdawał sobie sprawy z tego co to znaczy walczyć z rosjanami. Nikt. I zanim by sie opamiętali mogłobyt być już niemiło. Rosja i jej zaplecze przemysłowe to nie zagłębie ruhry które mozna bombic ile wlezie.
Bomba atomowa, zanim by zgromadzono wystarczającą ilość plutonu do następnych bum chwile by to mogło potrwać. pozatym dyskusyjna mogła by być skuteczność 20 kt bomby w warunkach zabudowy murowanej.
-
Przecież gdy toczono walki o Berlin nie zajęty był np. cały dzisiejszy Dolny Śląsk, pomorze niemieckie.... Tak więc być może nie zaszli by tak daleko.
Cytując Kazika "Wrocław od zawsze poddaje się ostatni"
No takiej imprezy to już raczej nie z powodu Polski można by oczekiwać, choć patrząc od strony krajów zachodnich mógł to być(czytaj Polska) całkiem niezły „pas ziemi niczyjej” oddzielający je właśnie od ZSRR.
Gościem, który mógłby to zrobić i nawet nie potrzebował do tego zachęty(otwarcie obnosiła się z planem uderzenia na „ruskich” był wcześniej wspomniany właściciel słynnych Coltów, czyli George Patron
Bodajże w jego pamiętnikach znalazłem takie hasło cytuję z pamięci „Dajcie mi trzy dywizje ZSRR i to w taki sposób, że będzie wyglądało jakby to oni, zaczeli”
Wystarczyło tylko odpowiednio zacząć a potem nie byłoby zmiłuj się
A dlaczego mieli by zacząć? Ano, dlatego iż kto śpi spokojnie mając Stalina „za miedzą”???
Nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie mu do głowy ochota na „wyzwalanie” kolejnych narodów
Cała impreza miałaby tym większe szanse, iż właśnie owy Land-Lease szla****** no skończyłby się
-
Coś mi tak po głowie łazi, że to jednak Churchil próbował innego rozwiązania kwestii podziału strefy wpływów.Tylko Rooswelt z Józkiem już wcześniej się ugadali kto co bierze.
-
Rosja i jej zaplecze przemysłowe to nie zagłębie ruhry które mozna bombic ile wlezie.
Ale zważywszy na to, iż niemal cały przemysł został przeniesiony prawie pod Pacyfik no to szanse B-29 wzrastają
Nikt z zachodu nie zdawał sobie sprawy z tego co to znaczy walczyć z rosjanami. Nikt. I zanim by sie opamiętali mogłobyt być już niemiło.
To fakt. Dziadek frontowiec zwykł mawiać, iż nie ma nic lepszego na odwagę niż seta przed atakiem i NKWD za plecami
A i tu należałoby się zastanowić czy znów nie było by tak wielkich szans na powodzenie, bo po spotkaniu z japońskim fanatyzmem chyba nawet rosyjskie „Za rodinu, za Stalinu” nie wywarłoby chyba aż tak piorunującego efektu, choć rosyjska zima i partyzantka mogłaby ich zdziwić.
W sumie temat jest faktycznie rzeką i można by długo dyskutować nad tym, która opcja jest bardziej prawdopodobna
Bomba atomowa, zanim by zgromadzono wystarczającą ilość plutonu do następnych bum chwile by to mogło potrwać. pozatym dyskusyjna mogła by być skuteczność 20 kt bomby w warunkach zabudowy murowanej.
Co do bomy zdjęcia z Nagasaki dają troszkę do myślenia zwłaszcza te, na którym widać jakby pustkowie i tylko jeden murowany kościół, mimo że bez dachu to jednak nadal stojący?
Więc faktycznie skuteczność mogłaby być niewielka, co do budowali, ale zważywszy na to, iż więcej ludzi zginęło od choroby popromiennej niż od wybuchu to już tez inna bajka.
-
Coś mi tak po głowie łazi, że to jednak Churchil próbował innego rozwiązania kwestii podziału strefy wpływów.Tylko Rooswelt z Józkiem już wcześniej się ugadali kto co bierze.
Fakt :icon_redface:
potem się zorientowałem.
Faktycznie stalin świetnie to rozegrał zapraszając Roosevetla do siebie na "pogaduszki".
I stawiając Churchilla przed faktem dokonanym
Taki mały Edit:
Wiadomo kiedy pojawi się knyfel :P "połącz posty"
-
Tak sobie czytam i włosy mi się jeżą na głowie. Czy panowie uważają, że grzyby posadzone na Japonię były faktycznie potrzebne, by cokolwiek udowodnić samurajom?
Troszkę wyobraźni please.
-
Bardzo modne jest twierdzenie jakoby hiroshima i nagasaki zapobiegły dalszemu przelewowi krwii a wręcz fizycznej eksterminacji narodu japońskiego, rzecz sporna dla mnie. Grzyby miały pokazać wujaszkowi Joe 'A nuke:How does it work - for dummies', i spełniły swoje zadanie. Wielkim Amerykański Bleff polegał na tym że udawali że maja tego więcej, a nawet bardzo dużo więcej. I zadziałało. Na całe 4 lata.
Skoro już ktoś wspomniał o przemyśle, to z tym 'prawie nad brzegiem pacyfiku' to nie do konca prawda. Wspomnę tylko iż nawet na terenie Juropy mieli fabryki wyposażone w najlepsze obrabiarki na świecie i najlepszych fachowców, a do tego nie wrażliwe nawet na bezpośrednie trafienie za pomocą Da Bomb-A.
Róznica między japońskim fanatyzmem a ruską odwagą jest taka ,że 50 japończyków z katanami kasowało batalion amerykański, po czym grzecznie umierało z powodu ran. Zaś rosjanie po prostu szli...
Gdyby Wujek ruszył to miał spore szanse imho. Więcej niż spore.
-
Panowie Schmeisser ma rację nie zostaje mi nic innego jak się z nim zgodzić. Zapasy ruskich były jeszcze spore, produkowali coraz lepszy sprzęt (Ła-7, Tu-2, T-44, IS-3 itp.) który nie miał się czego wstydzić. Z początku mieliby problem z przechwyceniem B-17 lub B-24 ale znając ruskich to pewnie dyrektywa z góry i za miesiąc jest gotowy wysokościowy wariant jakiegoś szmatolotu a później to tylko naklepać go w 1 000 000 egzemplarzy. Zresztą co do bombardowań, spójrzcie na mapę .. ich się nie da zabombardować.
Ostatnio czytałem opracowanie (nieoficjalne) gdzie oceniano armie pod względem bojowości, odwagi, inicjatywy i paru jeszcze (zrobiło to 100 oficerów z różnych krajów na jakim zjeździe pijackim w 46 roku) najlepiej zostali ocenieni Bretyjczycy, Polacy, Japończycy i ruscy a najgorzej Włosi, Francuzi i Amerykanie. Chłopaki z Kansas już mieli serdecznie dość wojny i chcieli wracać do swoich pulchnych kobiet, chipsów i stacji benzynowych, a ruscy byli świeżo po zwycięstwach z wiarą w swoje siły i z silną motywacją NKWD.
:021:
-
Panowie - wysokościowe samoloty w ZSRR były - tylko, że w warunkach wojny z Niemcami nie było najmniejszej potrzeby wdrażać ich do produkcji. Przez prawie całą wojne Mikojan nie robił nic innego jak opracowywał coraz to nowsze samoloty - seria I-220 - 225 (ostatni wysokościowym nie był ale frontowym - całkiem ciekawym, o imponujących osiagach), pomimo wielu wad, jak to w CCCP, była jednak dosyć obiecującą. Ponadto Sowieci, bardzo szybko przestawili sie na program odrzutowy osiągając całkiem przyzwoite efekty - oczywiście chodzi mi o maszyny Suchoja a nie o przebudowanego Jaka-3...
-
Zresztą co do bombardowań, spójrzcie na mapę .. ich się nie da zabombardować.
Co prawda to prawda, trzeba by baaaardzo dużo bomb i bombowców...i sporo czasu...
Ostatnio czytałem opracowanie (nieoficjalne) gdzie oceniano armie pod względem bojowości, odwagi, inicjatywy i paru jeszcze (zrobiło to 100 oficerów z różnych krajów na jakim zjeździe pijackim w 46 roku) najlepiej zostali ocenieni Bretyjczycy, Polacy, Japończycy i ruscy a najgorzej Włosi, Francuzi i Amerykanie. Chłopaki z Kansas już mieli serdecznie dość wojny i chcieli wracać do swoich pulchnych kobiet, chipsów i stacji benzynowych, a ruscy byli świeżo po zwycięstwach z wiarą w swoje siły i z silną motywacją NKWD.
:021:
Jakoś mnie to bardzo nie dziwi, przecież te 'chłopaki z Kansas' co przyjechali do Europy strzelać do Fryców, to tak naprawdę pewnie nie wiedzieli o co mają walczyć...Brytyjczycy mieli swoją BoB, potem niemieckie naloty nocne, ataki V1 i V2, zburzone bombami domy i zabite rodziny, Polacy- to samo plus okupowany kraj w którym gdzieś była rodzina (albo już nie)...Japończycy - zupełnie różną od naszej mentalność, ze swoim 'bushido'...Rosjanie - zaporowe oddziały NKWD za plecami (plus zrównane z ziemią bombami domy i inne takie 'atrakcje'- jak Polacy i Brytyjczycy)...A Jankesi ? Przeciętnemu 'chłopakowi z Kansas' Niemcy niczym nie zaburzali jego spokojnego życia, bomb mu na głowę nie spuszczali, chałupy nie rozpirzyli, kraju nie okupowali - o co on miał się bić ? Wobec Japończyków to jeszcze mogł mieć jakieś osobiste pobudki, ale Niemcy ?...Wzięli go do woja, kazali jechać do Europu i strzelać - to strzelał...i starał się nie dać się zabić (jak większość żołnierzy innych narodowości). Btw - Wharton ciekawie wspomina swój udział w tej imprezie w swoich książkach niektórych ('Szrapnel', 'W księżycową, jasną noc').
-
Osobiście sądzę ze przeceniacie potencjał produkcyjny ZSSR, w samym USA produkowano o wiele wiecej sprzetu lotniczego/lądowego, do czego dochodzi marynarka wojenna. Armia Czerwona była by niemal zupełnie bezradna wobec US i Royal Navy, wiec wszytskie operacje Armi Czerwonej w poblizu wybrzeży byłyby skazane na niepowodzenie, a alianci mogą dokonywac desantów praktycznie gdzie i kiedy chcą. Podobnie jestem przekonany, że lotnictwo alianckie przejeło by panowanie w powietrzu co sparalizowałoby czerwone jednostki pancerne. Do tego dochodzą rozległe działania partyzanckie na obszarze przynajmniej Polski, Węgier i Niemiec. Paraliż wydobycia ropy naftowej na Kaukazie i w Rumunii przez nocne bombowce RAF.
Co do broni pancernej to amerykanie pocżatkiem 1945 zaczeli produkcję doskonałego czołgu M26 który moim zdaniem okazał się lepszy i bardziej niezawodny od maszyn radzieckich.
-
Ja jakoś takie pewności nie mam czy Sowieci faktycznie byli tacy niezwyciężeni. Gdzieś czytałem, że pod Berlinem to pojawiły się już jednostki złożone głównie ze starców i dzieci. Nie wiem zatem czy ten potencjał nie zaczął się już wyczerpywać.
Nie sądzę, co prawda, że Amerykanie mieliby podobną okazję w zneutralizowaniu Związków Sowieckiego jak III Rzesza, bo to byłoby już nazbytnie konfabulowanie w moim przypadku, ale Sowieci też za bardzo nie mieli jak tknąć chłopaków z Ameryki, którzy swój potencjał też mieli. I to całkiem mocno rozkręcony. W Europie zaś sporo dobra :)
Nie będę się wdawał w zbyt szczegółowe rozważania na ten temat, bo za krótki na to jestem. Tym niemniej chciałem tylko zaznaczyć, że nie jestem taki pewny co do wyniku tej potencjalnej batalii.
EDIT>>> Ooo i Gizmo napisał. A ja miałem być pierwszy, który wprowadza zamęt... ehhh :002:
Pozdrawiam :)
-
Tym niemniej chciałem tylko zaznaczyć, że nie jestem taki pewny co do wyniku tej potencjalnej batalii.
A ja jestem raczej pewien. Państwa demokratyczne za dobrze nie wychodzą na prowadzeniu wojen z totalitaryzmami. Nie wydaje mi się aby opinia publiczna w UK (Poles go home!) lub w USA zaakceptowala wybuch nowej wojny w 1945 - 46. Aby nastawić spoleczeństwo do nowej wojny trzeba było strachu atomowego i całej epoki makartyzmu...
-
Rozważamy przecież sytuację że w Jałcie Stalin usłyszał by że owszem dzięki za wspólne pokonanie Niemców ale po wojnie to proszę s......szać za granice z 39 roku. Więc sami powiedźcie czy on by się zawachał..nie on by musiał walczyć a Amerykanie i Bretyjczycy nie musieli. Po drugie zgadzam się z opiniami że ruscy nie byli niezwyciężeni, ale straty po obu stronach były by na początku konfliktu ogromne. Z Amerykańskiej strony naloty dywanowe (tylko nie wiem na co) z ruskiej atak 10000 IŁ-2 na wszystko co się rusza i jeździ (alianci nie byli przygotowani na przechwycenie czegoś na 100 m od ziemi). Po jakimś czasie poanowanie w powietrzu też należało by do Aliantów ale pytanie za jaką cenę). Na ziemi rządziliby ruscy bo mieli tanków trochę więcej niż dużo. Ruscy mogliby przegrać pod warunkiem że wojnę kontynuowano by pomimo strat lecz znając nastroje w USA jak tylko zadużo chłopców z Kansas by zginęło to zrobiło by się głośno (a weźcie pod uwagę że jeszcze wtety czerwonych w ameryce niebrakowało i to nie indian). Bo niby jak to jest że przez 4 lata wujek Joe jest dobry a tu nagle jest zły i walcząc z nim (tracimy 200 000 ludzi np.).... :021:
-
Przekopiuje kawalek swojego postu z innego forum ucinajac zbedne kawalki.
Nie uwazam by sowietom tak latwo poszlo w Europie. By ja zalali. Bo III w.s. to nie tylko by byla Europa jak to dotychczas praktykowali, ale i wojna w Azji. Przykladowo 90% przemyslu petrochemicznego ZSRS miescilo sie w okolicach Baku, Grozny, Pol - tu rzut beretem z baz alianckich na Bliskim Wschodzie, a bez prochu czy paliwa nie postrzelaja sobie. Bazy aliantow byly w Iraku, Syrii, Egipcie, Indiach, itd. Z pln Iraku do Baku jest ok. 600 km, z pld Syrii ok. 1200. To sa mniejsze odległosci niz z Anglii do Zaglebia Ruhry, a Amerykanie bombardowali z Anglii rowniez Berlin i cele w Polsce, bez B29.
Poza tym linie komunikacyjne-parszywie rozciagniete. W Europie srodkowo-wschodniej byla ruina i logistyka bazy miala dosyc daleko. Od Moskwy do Berlina jest 1600km. Z Berlina do Londynu 900km, ale np do Antwerpii 640km.
Sowieci nie majac wydatnej pomocy nie tylko militarnej, ale i zywnosciowej zachodu (czemu sie o tym nie mowi, a przciez byla olbrzymia!) mieli by problem z wyzywieniem. Coby wspomniec, ot chocby kryzys zywnosciowy w republikach srodkowoazjatyckich z 1945r. Pomoc zachodnia L-L to takze polprodukty przemyslu ciezkiego, ktorych by zabraklo. Gospodarka byla w dolku i dopiero sie zaczynala usamodzielniac. Przykladowo ogolny poziom prod. przemyslowej i PKB z roku 1940 zostal przywrocony dopiero w 1950r. Ozywienie gospodarcze ZSRS to lata 1948-49. Czy ozywienie by nastapilo jesli kolejna woja by wybuchla w 1946r? W 1945r gospodarka ZSRS byla w glebokim dolku i do kolejnej wojny nie byla jeszcze gotowa.
Poza tym sami tylko Niemcy przez 4 lata walczyli w sowietami na wschodzie, a do tego musieli walczyc z aliantami zachodnimi. W 1946r sowieci walczyc musza sami z cala Europa Zachodnia (a mozliwe sa jeszcze niepokoje i wystapienia w czesci srodkowo-wschodniej) i potega gospodarcza i militarna USA. Nie poszlo by im to latwo. Zwlaszcza uwazam, ze Niemcy by sie ostro na sowietach odgryzali. Obil o uszy mi sie fakt, ze w brytyjskiej strefie okupacyjnej w 1945 stalo kilka nierozwiazanych dywizji niemieckich na wypadek konfliktu z sowietami! W przypadku wybuchu konfliktu radziecko – alianckiego rola tego panstwa (narodu) wydaje sie kluczowa zwlaszcza w pierwszym okresie walk. W maju 1945 r Rosjanie zajeli czesc Niemiec do Laby. Reszta kraju znalazla się w rekach aliantow. To takze oni wzieli do niewoli olbrzymia wiekszosc zolnierzy Niemieckich, w tym wiele wielkich jednostek zwartych i uzbrojonych. W rekach aliantow znajdowalo się takze setki tysiecy jencow wzietych do niewoli wczesniej, ktorych mozna wykorzystac jako uzupełnienia. Nie do pogardzenia jest takze wiedza niemiecka o Rosjanach, ich sposobach walki, uzbrojeniu, taktyce i strategii. Co prawda skrajnie oslabione, czesciowo rozproszone i juz w obozach jenieckich (do wykorzystania pozniej) czesciowo jednak nadal uzbrojone, zwarte i doswiadczone w walkach z Rosjanami sily ladowe (zwlaszcza piechota). W razie ataku Radzieckiego na Aliantow sily te przystapilyby bez watpienia do walk z Rosjanami kierujac sie zarowno strachem, jaki i checia obrony własnego kraju, dzieci i kobiet. Rzad Niemiecki takze bez wahania poparlby Aliantow. Wystarczy tutaj przypomniec, jak wielu politykow niemieckich liczylo wczesniej na rozejm czy tez pokoj z zachodem (a nie z sowietami), czy tez rozpaczliwe wysilki w maju 1945 zmierzajace do kapitulacji tylko przed Aliantami Zachodnimi. Niezwykle wazna jest także wielokrotnie demonstrowana w czasie wojny Niemiecka umiejetnosc szybkiego tworzenia/odtwarzania własnych sil.
Potega militarna. Samo USAAC w maju 45 mialo w EUROPIE 17 tys.samolotow z czego 12.3 tys. bojowych w I linii. Alienckie Grupy Armii na 30.06.1945 mialy razem ponad 18344 czolgow i niszczycieli (6GA 3185wozow, 12GA 7066, 15GA 2277, 21GA 5816) - ponad 20352 łącznie z amerykańskimi rezerwami wyższego szczebla w EUROPIE!!
Co do sowietow to na 01.05.45 na LACZNA liczbe czolgow i dz. panc. składalo sie 14.129 czolgow (1.277 ciezkich, 8.631 srednich i 4.221 lekkich) oraz 7.571 dz. panc. (w tym 2.387 ciezkich).
Nasycenie wojsk alianckich czolgami bylo b.duże. Kazda amerykanska dywizja piechoty miala, wlasciwie na stale, przydzielony batalion czolgow i batalion niszczycieli, czyli etatowo 113 wozów. U brytyjczykow były liczące 150 - 200 wozow armijne BCz - srednio 1 na 1.5 - 2 dywizje piechoty, czyli tez ok. 100 czolgow na DP.
W 1945r sowieci juz mieli problem z noborem swiezego miesa armatniego. W czasie bitwy berlinskiej stan osobowy dywizji byl ponizej etatow i wynosil 2-3tys ludzi. W 45 roku przeprowadzono juz pobor rocznika siedemnastolatkow. Tylko, ze te dzieci do tej pory pracowały w fabrykach i na roli, kto by ich zastapil? W tym miejscu napomne, ze amerykanie nabor zakonczyli praktycznie z sierpniem 1944r (bo wojna miala sie juz konczyc ). Wznowili dopiero kilka miesiecy pozniej, gdy widzieli ze Niency jeszcze przedsmiertne drgawki maja i prowadzili do bodaj lutego 1945.
Pewnie wielu opiera sie na entuzjastycznych danych mowiacych ze sowieci zaleja europe wojakami. Coz jak pokazalem czolgami nie moga, to soldatami dadza rade? Nie dali by. USA zmobilizowalo 16.3-16.4 mln ludzi, stan sil zbrojnych w 45 wynosil ok. 10.1 mln. ZSRR zmobilizowal 34-35 mln ludzi, przy niewiele większej ludności niż USA, a skonczył wojne z silami zbrojnymi liczscymi 10.3-10.4 mln - praktycznie tyle samo co USA (a i sa jeszcze alianci). Kto mial wieksze rezerwy ludzkie jest oczywiste.
Po wojnie alianci zachodni konta ZSRS to nie tylko Europa, ale i Daleki Wschod, Bliski Wschod, Indie itp. Front bardzo dlugi.
Po wojnie sowieci niemal nie mieli oceanicznej floty wojennej, a napewno nie takiej, ktora umozliwia powazniejsze zagrozenie dla konwojow atlantyckich wiec alainci moga swobodnie przerzucac sily przez OBA oceany.
Sowieci nie usadowili sie dobrze w Europie Wschodniej i tu w razie konfliktu beda mieliby problem z miejscowymi (same tylko walki na terenie Polski z latach 1945-49 to okolo 30tys ludzi po obu stronach: aparatu bezpieczenstwa, podziemia i ludnosci cywilnej). Na terenie samego ZSRS tez nastroje nie byly wesole. Szukac daleko nie trzeba - Ukraina 1941/42 po wkroczeniu Niemcow.
Gdzies widzialem jeszcze dane odnosnie ogolnej wielkosci produkcji przemyslowej potencjalnych przeciwnikow na 1945r, ale za bardzo nie kojarze gdzie to bylo wiec przemilcze ta kwestie. Ale o ile mnie pamiec nie myli, to wychodzilo na to, ze ZSRS nie mialo wcale miazdzacej przewagi nad samym tylko Albionem.