Dobre

, ale numer stary i wypróbowany już od lat przez wojskowych kierowców autobusów - niby gość z pagonami się piekli, bierze "drivera" na rozkazy i "wielką mordę", a on ze stoickim spokojem oświadcza:
tak się zdenerwowałem, że nie mogę bezpiecznie wieźć ludzi. Jak by się sztabowy oficerek nie pieklił, nie wygra i "załapie" spóźnienie na kolejna "ważną" nasiadówkę w Warszawce. Nie wiedziałem, że cywilni piloci też stosują tę metodę na bezkarne wkurzenie szefów
