Odnosząc się do nagrania rozmów: nikt z wieży nie wydał polecenia katapultowania się (jak to donoszą różne źródła), bo jak słychać mowi to sam pilot (który? nie wiadomo). Następnie słychać jeszcze jeden wyraz wypowiedziany przez białorusina (może w momencie kontaktu Su-27 z ziemią).
Konkluzja wstępna po tym co widziałem na niebie, czytałem opinie i oglądałem różne nagrania: chłopaki chieli wypaść dobrze, mieli tylko jedną szanse bo w sobote nie wypaliło i przeszarżowali

.
Wcześniejszy wypadek z udziałem Su-27(Su30MKI) w Paryżu wyglądał bardzo podobnie: dwie beczki(tak wiem nie sa to dosłownie beczki ale z braku fachowej literatury przed nosem oraz ograniczonej wiedzy piszę lakonicznie) i wejście w półpętlę na skrajnie małej wysokości-zakończoną otarciem o ziemię. W Paryżu szczęście, u nas przeoranie pola i śmierć obu. Nie widziałem żadnych manewrów które wskazywałyby na to aby pilot próbował uniknąć kolizji z domami. Ostatnie sekundy Su to jedynie praca sterów wysokości by zadrzeć nos i umknąć śmierci. Niestety było za wolno i za nisko. Dlaczego sie nie katapultowali? może do końca wierzyli w swoje możliwości i to,że uda im się wyprowadzić Su w górę?
Brawura, przecenienie swoich i maszyny możliwości-taki obraz pilotów ze wschodu wyłania się po 20 latach pokazów na których dochodziło do wypadków z ich udziałem, smutne ale prawdziwe.
Dodaje, że nie jestem przeciwnikiem pokazów takich jak te w Radomiu (latanie to "sport" ekstremalny i wypadki sie zdarzają).
Za hipotezę którą tu postawiłem, ręki nie oddam. Fakty poda komisja.