No to macie Zimny "ładne latanie w szyku" z dwóch kamer:


Już się tłumaczę:
tniemy sobie ładnie z Cyganem kosiaczkiem, a ponieważ było dość ciasno to poprosiłem prowadzącego o komendę przed zmianą kierunku. Niestety - wibracje maszyny spowodowały, że mój mikrofon przestał działać prawidłowo i prośba nie dotarła do lead'a.
Jak w przypadku każdej katastrofy lotniczej nastąpił łańcuch zdarzeń prowadzących do wypadku:
- brak komunikacji,
- chwilowy problem z opanowaniem maszyny w czasie przeskakiwania nad linią 25 kV (skrzydłowy)
- zmiana kierunku lotu (lead),
- zbyt późne rozpoczęcie manewru unikowego przez skrzydłowego (czyli mnie).
Koniec końców - ja prosto w glebę Cygan dowlókł się do pobliskiego lotniska i cało przyziemił.
Ale jak sam wspominał prawie dostał oczopląsu
