Może nie unośmy się zanadto, bo i powód niespecjalnie do tego istotny. Nie oburzałem się święcie (choć rozumiem, że mogłeś tak odebrać zwrot "bluźnisz skierowany do Poko, który z resztą nigdzie nie nazwał NFSa symulatorem. Moje zdanie na ten temat wyrobiłem sobie na podstawie kilku kontaktów (czasem dłuższych) z poszczególnymi tytułami, począwszy od części 2, bo była pierwszą, w którą grałem. Od czasów Underground seria IMHO staczała się po równi pochyłej nie oferując nic poza coraz większymi pokładami dresiarstwa rodem z filmów z Vinem Dieselem, przegrywając z kretesem w dziedzinie grywalności z takimi tytułami, jak np rewelacyjny (znowu IMHO) FlatOut (doskonały przykład tytułu nie mającego nic wspólnego z realizmem, a wciągającego do ostatniego wyścigu).
Być może przyszły NFS bardzo nas wszystkich zaskoczy, prorokiem nie jestem, ale wydaje mi się to mocno nieprawdopodobne, przede wszystkim ze względu na to, że marka przywiązała do siebie duże grono graczy, dla których ważniejsza jest dostępność neonu w kolorze fioletowym niż widoku z kokpitu i faktyczne (a nie deklarowane) zmiany w kierunku realizmu mogłyby przyprawić EA o utratę częsci zysków.