Tak, co do patroli i lotów można by jeszcze wspomnieć o lotach w ramach operacji "Pustynna Burza", kiedy to załogi B-52 startujące z USA odpalały pociski na Irak. Ponoć żony lotników myślały, że chłopaki się pochlały i tyle

. A oni mieli zakaz mówienia w domu o lotach. Drugą sprawą jest to, że B-52 czy Tu-95 są maszynami ogromnymi, latającymi z prędkością poddźwiękową, których konstrukcja odznacza się ogromną wytrzymałością. Z kolei z bombami jest tak... no cóż, Brytyjczycy też przez to przechodzili. Ich bombowce, słynne V-force były przystosowane do zrzucania atomu, bądź noszenia pocisków Blue Steel. Podczas wojny o pewien archipelag na południowym Atlantyku, okazało się, że wypadało by aby Vulcany przenosiły bomby konwencjonalne. Szybciutko przeszkolono załogi i wyposażono maszyny w stosowny sprzęt. Zaowocowało to paroma misjami Black Buck z jednym awaryjnym lądowaniem w Brazylii. Zresztą i tak to był już schyłek kariery brytyjskich bombowców strategicznych...
Co do Rosjan,to jak wiesz, bombardowali oni bombowcami dalekiego zasięgu Afganistan. Były tam i Tu-16, Tu-22 i Tu-22M. Piloci tych ostatnich wreszcie mogli się wyszaleć. Jak wiadomo, lot z dużą prędkością, zwłaszcza na małych pułapach męczył okropnie maszynę, odpadały nity i takie tam. Z drugiej strony istniała obawa ataku ze strony pakistańskich F-16. Załogi z uśmiechem na ustach po wykonywaniu zadania uciekali na dopalaniu. Wreszcie mogli rozbujać maszyny tyle ile fabryka im dała

.
Tak zapytam, teraz w Lotnictwie, czy Lotnictwie AW jest jakiś artykuł o tym jak miało rozwijać się lotnictwo PRL, gdyby Układ Warszawski nadal by istniał. Gdzieś słyszałem plotkę, że niby Polacy mieli mieć Tu-22M, dwójki albo trójki. Raczej na pewno ktoś pomylił Su z Tu ...ale ktoś coś?