Chwalą się swoimi patentami, to pochwalę i ja

. Od miesiąca testuję swoją improwizację w stylu postsowieckim, powstałą z kilku blach i kątowników odzyskanych z elektrozłomu w pracy, paru deseczek, jakiejś fikuśnie wygiętej kiblorurki z OBI i konektora do węża ogrodowego. Na nic lepszego infrastruktury warsztatowej nie mam. Ale 30-centymetrowa rurka okazała się pasować bez przycinania.

W moim przypadku problemem było to, że nie mam oddzielnego stanowiska do grania, więc zestaw musiał być łatwo i szybko montowalny/demontowalny. Widoczne na zdjęciu ustrojstwo, dzięki dwóm ceownikom przyczepionym do spodu krzesła IKEA, robiącym za prowadnice, można wsuwać przed graniem i wysuwać po. Nawet fabryczne wygięcie w rurce niechcący wyszło akurat na wysokości siedziska

.

Blaszana półeczka pod przepustnicę niestety musiała być przyśrubowana do podłokietnika na stałe, ale jest mała i w codziennym żywocie nie przeszkadza. Problem dostępu do myszy i klawiatury rozwiązały dwie deski, dykta, parę śrub i wkrętów. Dolny, wysuwany blacik biurka nareszcie się do czegoś przydaje - obie podpórki można na nim nożycowo rozkładać do gry i składać po, całość zaś wsuwa się pod właściwy blat górny, usunięty do fotografii:

Dwa problemy jak na razie: rura lekka, bo plastik, ale przy takiej jej długości i masie uchwytu, sprężyna centrująca jest ledwo wyczuwalna i całość lata nieco za lekko. Ponadto, jak u Shaitana, sporadyczne luzowanie na gwincie to standard, więc staram się jak na razie unikać skrętów nadgarstkiem. No i zobaczę jak to wszystko będzie współgrać geometrycznie gdy przyjadą zamówione MFG Crosswindsy - może się okazać, że z nimi miejsca na nogi pod blacikiem będzie za mało. Jeśli tak się stanie, cóż, brzeszczot i wiertarka w dłoń i będę rzeźbił w nawozie dalej

.
Jednakowoż precyzja sterowania takim drągiem niweluje jak na razie wszelkie niedostatki.