Znowu nabywca ma dwie opcje: kupuję - nie kupuję. Koniec dyskusji. Jeśli ktoś chce kombinować jest piratem, ergo złodziejem. To producent ustala zasady, a rynek je koryguje. Nie ma "chcenia". "Bo ja chcę mieć !". Chcesz to kup, nie zgadzasz się na zasady sprzedającego nie kupuj, lub dojdź z nim do porozumienia. Cała filozofia jak dla mnie.
Oki Iljon, to może tak: stare ale prawdziwe, porównaj soft to innego produktu. Zdarzyło ci się kupić np. maszynkę do ogolenia tylko na podstawie oglądu pudełka? Ty np. chciałeś rozpakować ów produkt przy sprzedawcy, żeby sprawdzić czy działa i czy ci pasuje, a on definitywnie zabronił, mówiąc, że u większości działa. Ok, powiedzmy, że dalej brniesz. Kupujesz kota w worku, lecisz do domu, rozpakowujesz, podłączasz do gniazdka, a tu nic, nie działa... Idziesz do sklepu i dowiadujesz się, że trzeba było nie rozpakowywać. A jak nie działa po podłączeniu, to najpierw wymień instalację, a potem sprawdź jeszcze raz, ewentualnie zmień lokal.
Czy jak kupujesz książkę w księgarni, to też nie masz prawa jej wcześniej otworzyć? To a propos własności intelektualnych. Wyobrażam sobie jakby to wyglądało w praktyce...
A może tak to rozwiązać. Do gry jest kod. Jeśli się tego kodu zrzeknę bez aktywacji, bo mi produkt nie działa, to np. dostaję zwrot 50%-80% wartości gry (rozumiem, że ponieśli jakieś koszty produkcji i dystrybucji)?
Tako rzecze,
Zaratustra