Obawiam się tylko jednego, załoga zostanie obwiniona za wszystkie "nieszczęścia", a jakiekolwiek podejrzenia o problemy związane ze stanem technicznym zdecydowanie i stanowczo zanegowane, jak niedomagania awioniki w innym polskim samolocie transportowym (przypuśćmy, że chodzi o An-26).
Kiedyś w jednej z jednostek lotniczych miało miejsce odpadnięcie "czegoś" (nie, nie spadło to w nocy

). Jak w takich razach bywa, przyjechała Komisja i rozpoczęła mozolne badanie przypadku. Oczywiście na sam początek poszły dokumenty osobiste pilota(ów), ileż w nich było bałaganu, a każdy z nich miał przeogromny wpływ na zaistniałą sytuację. Komisjanci wyżywali się do woli wytykając co i rusz nawet literówki. Jednak nie wszyscy mieli tak łatwą pracę, część została oddelegowana do obejrzenia samolotu, część do "przesłuchań", to akurat uważam za dość istotne, a jeden mądry pan do analizy, nazwijmy to czarnej skrzynki, czyli rejestratora pokładowego. Przez przypadek miałem okazję być w pobliżu, gdy temu panu pojawił się problem. Otóż miał zapis świadczący o włączeniu "jakiegoś" zakresu pracy jednego z systemów, czas włączenia pokrywał się z czasem odpadnięcia "czegoś", żeby było ciekawiej obydwa kable idą w jednej wiązce. Wykorzystał moją wiedzę w tym temacie, a uważałem za bezsensowne włączanie tego "zakresu"w tej fazie lotu, jak się później okazało pilot również zanegował włączanie czegokolwiek, ale pojawił się pewien trop. Skoro na jednym systemie pojawił się sygnał bez udziału pilota i został on zarejestrowany, to czy nie jest możliwe jakieś przepięcie i pojawienie się takiego samego sygnału (przypominam, że kable idą obok siebie) na innym systemie? Wniosek nasuwa się sam, należy go jedynie zbadać. Co robi ów pan-ignorant? Nic, autorytatywnie stwierdza, ze jest to niemożliwe, a czemu? Bo on wie i już. Tak na marginesie jego wiedzę oceniam na pobieżną i ogólną, ale on był w komisji, a nie ja. Na propozycję zamknięcia dzioba przystałem dość chętnie

Oczywiście ten trop nie został podjęty, ponieważ na szczęście "speców" z komisji jakaś papla podsunęła coś innego, powiadamiając, że pilot wsiadał do kabiny z nie do końca regulaminowym wyposażeniem. Słuchajcie, po uzyskaniu tej informacji zapadł wyrok. Jeden z komisjantów organoleptycznie sprawdzał wnioski komisji, a robił to nie w kabinie samolotu, a na takim prostym trenażerze, czyli nie miał zapiętych pasów, nie była podniesiona dźwignia katapultowania, nie miał założonej maski, czyli całej otoczki związanej z lotem. Może właśnie dzięki temu udało mu się dowieść słuszności wniosków tym bardziej, że na ...dziesiąt prób udało mu się dwa razy doprowadzić do tej bzdurnej sytuacji.
Tak czy inaczej, protokół pokomisyjny był jednym z najbardziej bzdurnych jakie kiedykolwiek czytałem.
Nie pytajcie o szczegóły, obiecuję zebrać je i podać za 15 lat.