Swoją drogą ciekaw jestem dlaczego nic nie robią w kierunku bezpiecznego opuszczenia samolotu przez pasażerów ,albo opuszczenia samolotu na spadochronach. Pewnie szkoda im kasy.
Maverickdan, a zapytaj się jakiegoś spadochroniarza, czy człowiek bez żadnego przeszkolenia teoretycznego i praktycznego ... przeżyć skok z dużym opoźnieniem na spadochronie ...w dodatku w bardzo różnym terenie lądowanie, i bez kombinezonu ... Linie lotnicze musiałyby sprzedawać bilety na pół roku naprzód, a klienci musieliby dodatkowow w cenie biletu płacić kurs spadochronowy i rezerwować sobie czas na niego - da się to zorganizować ?
1. Użycie indywidualnych spadochronów to oczywista bzdura - abstrahując od tego co napisał
HansVonStunke - to ile trwałaby ewakuacja np. 150, 200 czy 300 pasażerów przez zwykłe drzwi w samolocie komunikacyjnym - to trzebaby jeszcze "rampę desantową" dobudować

2.
Maverickdan miał zapewne na myśli rozwiązanie podobne do czegoś takiego:

Tylko, że jest "drobna" różnica, duży samolot komunikacyjny waży "trochę" więcej niż awionetka. Masa startowa takiego samolociku jak na zdjęciu to jakieś 1000-1500 kg, natomiast np. samolot typu Boeing 737-300 ma masę całkowitą ponad 56 ton, jeżeli odliczymy paliwo (powiedzmy, że się zrzuci - 20 tys. litrów czyli jakieś 14-15 ton) to zostaje nam jeszcze 40 ton. Podobne wartości dla nieco wiekszego B767-200 to 136/90 ton - owszem jest to
teoretycznie możliwe (w końcu na spadochronach desantuje się obecnie bez problemu 40 tonowe czołgi), po rozwiązaniu "paru" problemów ze sztywnością i wytrzymałością konstrukcji, amortyzacji lądowania itp. O ilę się nie mylę jest zresztą patent takiego rozwiązania pochodzący chyba z 1976 roku (czego to w biurach patentowych jeszcze nie ma

)
3. Kolejnym projektem (raczej koncepcją) jest oddzielana kabina pasażerska, która również miałaby lądować na spadochronie, ale ona też trochę waży (przecież tylko 200 pasażerów to średnio jakieś 16 ton), więc do problemów z pkt.2 dochodzi jeszcze kwestia systemu oddzielania, hermetyczności itp. W dużo mniejszych samolotach znam tylko dwa typy gdzie zastosowano oddzielaną kabinę: jednomiejscowy rekordowy/eksperymentalny Bell X-2 (oddzielał się przód kadłuba z kabiną) i seryjny F-111 (tam oddzielała się tylko kabina dwuosobowej załogi - tu w temacie o wahadłowcu jest schemat:
http://www.il2forum.pl/index.php/topic,5156.0.html ) - pytanie czemu?
Odpowiedzią jest zarówno
statystyka jak i
ekonomia (dotyczy punktów 2 i 3):
- transport lotniczy jest statystycznie bardzo bezpieczny (znacznie bardziej niż jazda samochodem), emocjonowanie się katastrofami lotniczymi wynika po prostu z ich spektakularności, a co za tym idzie atrakcyjności dla mediów.
- O ile wzrosłaby cena biletu lotniczego (bo przecież wzrosłaby znacznie cena samolotu, konserwacji itp.), gdyby zastosować takie rozwiązania ewakuacyjno/ratunkowe - o 50 czy 100% ?! Jaki miałoby to wpływ na ilość pasażerów - zmalałaby czyli znowu wzrosłaby cena biletu bo jest ona ściśle związana z ilością sprzedanych biletów itd.
Prosty przykład: Przeciętna cena samochodu klasy powiedzmy u nas średniej to jakieś 50 tysięcy PLN (nie czepiać się, nie interesuje się aktualnie cennikiem samochodów, samochodami też nie za bardzo

) czy kupilibyście ten sam model za 75-100 tysięcy, gdyby posiadał system zwiększający szanse Waszego przeżycia w razie wypadku nawet kilkukrotnie - a przecież szansa na śmierć w wypadku samochodowym kilka razy większa niż w wypadku lotniczym?
- tutaj trochę statystyk katastrof lotniczych (niestety po angielsku):
http://www.planecrashinfo.com/index.html- a tutaj spis katastrof lotniczych (też niestety obcojęzyczny):
http://www.airsafe.com/events/last_15.htm w porównaniu z ilością lotów i przewiezionych pasażerów jest tego praktycznie śladowa ilość.
ale nie ma bezpiecznego sposobu opuszczenia samolotu, który rozpadł się na np. 8000 metrów.
Jak się "rozpadnie" to faktycznie nie ma
