"Ogień" przy przyziemieniu to akurat standardowa procedura na lotniskowcu na wypadek takich właśnie sytuacji. Jeśli kabel załapie, to samolot i tak wyhamuje, a jeśli nie, jest szansa uratować maszynę. No i dobrze, że akurat dziób lotniskowca unosił się na fali. Tak czy siak, robi wrażenie
