Chłopaki mieli niedawno Nowy Rok, to pływali na kacu.

A poważnie:
Nie dojdzie do konfliktu Pn.- Pd. bo nie są nim zainteresowane Chiny. To, co obserwujemy to prasowe "hot news", czyli nic nie warte sensacje. Z tego, co widzę to strony zainteresowane są raczej utrzymaniem status quo i wydumane doniesienia o prowokacjach ze strony Północy raczej nie będą rzutowały na sytuację międzynarodową. ChRL spokojnie trzyma w ryzach swojego koreańskiego wasala, a USA nie pragną rozszerzenia swoich wpływów na skrawku Półwyspu, a co najważniejsze, nie uśmiecha im się granica stref z Chinami. Do tego znacznie większe niebezpieczeństwo, dla interesów amerykańskich, stanowi rozwijający się i mało kontrolowany Iran. Administracja Obamy bierze w końcu do serca sytuację wewnętrzną (szczególnie po świeżej reformie ubezpieczeń społecznych). Tak więc dynastia Kimów wydaję się nie zagrożona.

Istnieje jednak ryzyko, że Kim Dzon Il (lub inny) zacznie się uniezależniać od Chińczyków, ale w takiej sytuacji w ciągu 2 - 3 tyg. nie będzie śladu po Północy, za sprawą "ochotników chińskich". Myślę, jednak, facet ma na tyle w głowie poukładane, że do tego nie dojdzie, bo oznaczało by to dla niego absolutny koniec bajek o mocarstwie. Cóż, dla sytuacji międzynarodowej też nie wróżyło by to nic dobrego (w końcu USA musiały by interweniować i studzić zapędy Chińczyków). W każdym razie, jeśli chodzi o tamten rejon, to pracuję się nad tym, aby zostało tak jak jest. Moim zdaniem dobrze.