Witam! Chciałem podzielić się opinią odnośnie Iłka w najnowszej wersji. Wiem, że są już o tym wątki, ale nie zamierzam tu dyskutować FMów, realizmu, czy poprawek w patchach, chciałem się skupić jedynie na wrażeniach z gry i to stricte z kampanii w singlu po dłuższym ograniu, kiedy emocje już opadają i pozostaje zimna kalkulacja.
Minęło już parę miesięcy odkąd 4.11 wyskoczyło ze swoją małą rewolucją. Gdzieś jeszcze są niewierni trzymający się swoich modów i bajerów, ale nie czarujmy się, światek modów to mały bajzelek - sporo zostało zrobione, sporo z tego jest śliczne, ale zebrane do kupy, to wszystko tak na pół gwizdka i nic nie wydaje się skończone.
No więc gram sobie na najnowszym patchu i w zasadzie wszystko jest cacy. Mamy nowe AI, lepszy realizm z CEM, wszystko w zasadzie wydaje się być dobrze, ale jakoś po ciśnięciu w kampanię, czy tę, czy inną, entuzjazm powoli spada. Kampanie statyczne nie zmieniły się niemal wcale. Walka jest nieco bardziej wymagająca, bo fakt, że przeciwnik już nie oszukuje zachęca do bardziej agresywnych podejść, ale jak przychodzi co do czego, to jednak przeciwnik oszukuje. Jak? Ciężko powiedzieć, ale o ile w 4.11 AI było prostsze do rozpykania i zachowywało się po ludzku, tak w 4.11.1 nie robi już błędów w samej walce, tylko generalnie w podejściu do misji. Przykład: atak na pociągi z posiłkami Ruskich koło Leningradu, full real. Normalnie olałbym całe założenie misji i rzuciłbym się do ataku na ciuchcię zaraz po spostrzeżeniu, ale z nowym AI może być różnie, więc bezpiecznie trzymam się lidera. Pociąg sobie jedzie i nic - AI olewa cel misji. Pół godziny później jestem nad bazą z bombą cały czas dumnie widzącą pod brzuszkiem. Po drodze minęliśmy ze 20 potencjalnych celów, ale nie, AI wolało nie atakować. Sam schemat lądowania to już kompletny chaos. Ponownie, zamiast rwać się jako pierwszy postanowiłem trzymać się porządku i pozostać na skrzydle lidera. Bałagan trwał 20 minut i jakiś debil wpakował mi się w tyłek podczas podejścia, kiedy wreszcie dostałem zezwolenie. Zdążyłem wyskoczyć i mission complete.
Sytuacja powtarza się w kilku innych misjach i kampaniach. Pchanie się w dogfight bez rozkazu przynosi różne efekty - jeśli jesteśmy ostrożni, to możemy sobie zestrzelić jakiś bombowiec, jeśli jesteśmy hiper-agresywni to damy się wciągnąć w głupią sytuację, a że wingmani nie mają już dopalaczy rakietowych, to o pomoc trudno. Przy osłonie bombowców 4 parchy robią z junkersów sieczkę a lider nie reaguje, kombinuje gdzie tu się wznieść, żeby zdobyć lepszą pozycję, a w tym czasie nasi giną. Jeśli sam zacznę działać, to po krótkim czasie mam 2 kille i pozostałe parchy na ogonie, a 5 fok dalej zwiedza okolicę. Trzymając się lidera tracimy masę bombowców pomimo przewagi liczebnej. W normalnej sytuacji załogi bombowców powinny kląć przez radio ile wlezie, ale to jest Iłek, wszyscy grzecznie robią swoje, czyli nic.
Mógłbym jeszcze wiele przykładów wyliczać, ale to nie ma sensu. Z jednej strony mamy bardziej realistyczny symulator samolotu (chyba), z drugiej coraz gorszą symulację konfliktu powietrznego. Iłek nigdy nie miał dla mnie tej "duszy", którą czuło się w EAW, czy CFS2, ale realizm samych maszyn bił wszystko w swej kategorii na głowę. Nowe AI dawało nadzieję na coś lepszego, ale po dłuższym ciśnięciu w kampanie okazuje się, że jest gorzej. W poprzedniej edycji zgrywanie asa nie dawało efektów, o ile nie stosowało się taktyki cwaniaka-oportunisty, ale można było zgrywać po prostu pilota i zupełnie bez klimatu sobie latać na froncie, jakoś to działało i było w zasadzie wiarygodne. Obecnie co druga misja to pasmo jakichś głupot ze strony logiki AI. Nie da się już być jedynie pilotem, bo wyłazi z Iłka największy brak - kompletna porażka w kwestii symulowania samych starć powietrznych. Za to parcie na asa sprowadza grę, do szybkiego ciśniecia na zestrzelenie i zawijki do bazy póki coś nam nie odstrzeli tyłka. Mam takie wrażenie, że całe to nowe AI było pisane pod Quick Mission Builder. Poprzednie było tam do bani, ale w kampanii jakoś nie przeszkadzało i dawało realistyczne statystyki. Teraz jest odwrotnie, w QMB jest wyzwanie, a w kampaniach albo mamy arcade, albo bierzemy udział w "dziwnej wojnie" zależnie od podejścia. Dodam, że I-16 i innym ruskim szajsem można spokojnie tłuc Emile w pierwszej fazie wojny, jeśli tylko oleje się naszych dowódców.
Rodzi się pytanie o sens dynamicznych kampanii, bo co tego, że są one dynamiczne, skoro nasz wpływ na ich wynik jest żaden, bo sytuacje, w których się znajdujemy często są absurdalne i niezależnie od realizacji celów misji, wojna toczy się tak samo.
Odnoszę wrażenie, że cokolwiek by z Iłkiem nie zrobić, ta gra wciąż będzie sucha. Jak już się ogarnie latanie, radzenie sobie z kaprysami maszyn, zarządzaniem silnikiem, nawigacją i innymi pierdołami, to sama wartość jako combat-sima jest żadna. Nie mówię tutaj o online, po prostu mechanika misji i kampanii nie daje wrażenia udziału w wojnie. Można stosować 2 podejścia - grać tak jak się powinno i dziwić się, że często AI nie stara się nawet realizować celów misji, ani chociaż bezpiecznie wrócić do domu, albo olać zasady i latać dla chwały tłukąc zestrzelenia gdzie się da i spitalać do bazy byle tylko zaliczyć misję, dostać medal i przeczytać, że Furher jest dymny, ale ciągle ponosimy straty. O kampaniach na Pacyfiku lepiej nie mówić, bo po stronie USA największa zaleta Jankesów, czyli taktyka pracy zespołowej nie istnieje i dostajemy bo tyłku, a po stronie Żółtków ciśnie się grubasów bez mydła i bez sensu, bo wojna i tak jest przegrana.
Pewnie po prostu wylewam frustracje, ale ile by nie grać, wcześniej czy później ogarnie się niuanse związane z pilotowaniem na tyle, by stanowiły one nudną rutynę i wtedy, z wciąż "najlepszego sima WWII", wychodzi po prostu gra i to niestety kiepska gra.
Jakoś 1.5 roku temu udało mi się zebrać w sobie na tyle, by ogarnąć latanie w Iłku na dobrym poziomie. Miałem wreszcie porządny joystick, wiedziałem co i jak, i zamiast na próbach i nauce czas zacząłem spędzać na graniu. Misja za misją, aż skończyłem kilka długich kampanii. Satysfakcja i zadowolenie ustępowały rutynie już jakoś po 30 misji. Więc jak to jest, że z nowymi FMami, AI, zarządzaniem silnikiem, ten sam stan znudzenia i braku poczucia sensu pojawia się już w po 5-6 misjach? Za każdym razem zadaję sobie pytanie "co ja tu jeszcze robię?" i w zasadzie jedyną logiczną odpowiedzią jest "marnujesz czas, ale nigdzie indziej nie polatasz Foką".
Bez żalu kliknąłem "uninstall" i pożegnałem się ze Sturmovikiem - jest rok 2012 i chyba czas przestać udawać, że to, co od zawsze uchodziło za najbardziej rybopodobnego raka na bezrybiu w ogóle jest rybą. Zresztą, pies z rybami, może wreszcie czas na mięso?