Myślę, że przedsprzedaże akurat nie powinny być powodem do narzekań. To nie jest tak, że płacimy za betę, po prostu mamy dostęp do produktu w trakcie jego powstawania/rozwoju. Jeśli ktoś nie zgadza się z taką filozofią, to może poczekać na pełną wersję.
Problem z DCSem jest raczej taki, że nie ma tutaj jasno sprecyzowanego celu rozwoju serii. Mamy nowoczesny teatr działań i poza A-10C same anachroniczne maszyny. Ka-50 jest fajny, ale w XXI wieku to w zasadzie złom, tak samo prezentowana wersja Su-25 i w zasadzie wszystko co jest w FC3. Teraz dochodzi UH-1H i o ile nie jest to maszyna kompletnie niepasująca do tej bajki (Mustang FTW!), to nowoczesnością nie grzeszy. Trzeba jednak powiedzieć, że zapowiada się ciekawy produkt. Śmigłowców jest jak na lekarstwo, a już na pewno transportowych, no i przyjdzie nam polatać legendą w wersji study. Oczywiście, że bardziej nadałby się Black Hawk, ale może problemem jest dostęp do danych potrzebnych do zrobienia dobrej symulacji.
Można oczywiście powiedzieć, że lepiej sprawdziłby się Mi-8, ale ED stawia na rynek zachodni (niestety) i legenda Wietnamu to niezły patent marketingowy. Cena jest wysoka, biorąc pod uwagę, że to w zasadzie dodatek. Miałem podobne wrażenia z Mustangiem, ale warto nadmienić, że w przypadku ED można suczyć na wiele rzeczy, ale poziom dbałości o szczegóły i sama dokumentacja nie mają w tym wypadku konkurencji (może wspomniane A2A, ale nie miałem przyjemności poza oglądanie ma na Jutube.
Pamiętam, że jak kupiłem Black Sharka, to długo nie mogłem się zabrać do niego, ale lektura manuala sprawiła mi wielką przyjemność. W przypadku A-10 i Mustanga było to samo - za głowę się łapałem ile wiedzy o danej maszynie oni są w stanie człowiekowi przekazać i zarazem upchnąć to do gry.
Pod tym względem Huey myślę, że nie rozczaruje, pod warunkiem, że sam DCS: World się jakoś rozwinie. Szczególnie mam tu na myśli działanie samego silnika, bo obecnie jest to granda. Logika nakazuje najpierw optymalizować, a potem upiększać, a ED robi odwrotnie, albo zupełnie olewa krok pierwszy. To jest właśnie to co sprawia największy ból zadu kiedy przychodzi do kupna czegokolwiek od nich. Wywalam kasę i mam symulator, w który po 2 tygodniach już nie pogram, bo nowa woda, albo eksplozje zabijają mi sprzęt. Najbardziej problematyczne jest właśnie to, że to nie jest wina sprzętu, bo tego co mam teraz już nie zupgrejduję - po prostu nie ma na co, a DCS może sobie czkawkować, aż chłopakom zachce się naprawić silnik.
Obiektywnie rzecz biorąc to jest kardynalny argument, żeby nie kupować czegokolwiek DCS. Ceny są jakie są, ale każde hobby kosztuje i można sobie zaoszczędzić (bawiłem się w ASG - symulatory wydają się tutaj lajtową inwestycją, zwłaszcza, że mogę się w nie bawić kiedy chcę, a nie czekać do weekendu). Sprzęt pod te symulatory to niestety inna bajka, bo o ile jaki taki joy da się wyrwać za 2 stówy, to komp za 5 kafli, który nie ciągnie gry wywołuje najczęściej emocje, które chce się wyrazić za pomocą jakiejś wycieczki z widłami i pochodniami do siedziby twórców.