Owszem, patrząc jednym okiem (szczególnie "od święta") gorzej oceniamy odległość i prędkość. Ale to nie wszystko. Gorzej także widzimy detale, często również kolory; a w niektórych obszarach pola widzenia jesteśmy wręcz częściowo lub całkowicie ślepi. Nie ma to wiele wspólnego z położeniem oczu; a jedyne z faktem, że mamy dwoje, że są różne, i że jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Precyzyjna ocena odległości na podstawie różnic obrazu faktycznie kończy się (w przypadku ludzi) po kilku metrach.
Z drugiej strony właśnie to, że kokpit jest tak blisko w porównaniu z resztą interesującego lotnika obrazu, pozwala nam - gdy trzeba - "pół-automatycznie" zaniedbać jego obecność. Szczególnie przydatne w przypadku kokpitów, których oszklenie zawiera więcej ramek niż oszklenia właściwego

Rodzi to jednak dodatkowy problem: skupiając się na tym, co w kokpicie, mamy również skłonność do zaniedbywania reszty. Taki już urok "człowieka, jego możliwości i ograniczeń" (tytuł "przedmiotu" wykładanego na niektórych szkoleniach lotniczych).