Dopóki istnieje nisza, zawsze znajdzie się ktoś, kto rozkręci biznes, żeby ją zapełnić (tym bardziej, że klienci niszowi są w stanie zapłacić więcej za taki produkt i akcesoria przydatne do niego, w porównaniu z przeciętnym szamaczem hamburgerów idącym tylko w oferty mainstreamowe).
Owszem, wszelakie MMO przeżywają rozkwit i owszem, "ciężkie" symulatory nigdy nie przejdą podobnego procesu, nie rozumiem jednak tego argumentu, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewa się że kiedykolwiek mogłoby być odwrotnie. Naturalną i logiczną konsekwencją jest co najwyżej to, że największe studia będą inwestować raczej w MMO i gry lżej-strawne, zaś studia mniejsze będą zmieniać sposób finansowania i rozwoju swoich niszowych projektów. Nie ma jednak opcji, żeby te drugie w ogóle zniknęły z rynku. To wciąż jakiś pieniądz leżący na ziemi. Giganci jak EA i MS się po niego nie schylą, bo dla nich to jak "na waciki", ale inne studia owszem chętnie. Zgodzę się, że czasy trudnych symulatorów zawierajacych masę samolotów/samochodów wydawanych na jednej płycie "na raz" rzeczywiście przeminęły, ale nie jest to tożsame z koniecznością odejścia symulatorów z rynku w ogóle. Ja widzę rozwój tychże, tyle że kupowanych w nieco bardziej denerwujący konserwatystów sposób (abonamenty, wszechobecne płatne DLC i mikrotransakcje wszelakie).
Gdyby było inaczej, RoF nie rozwinąłby się do obecnej postaci (nie mam i nie gram, ale z artykułów rozumuję, że grzebanie w nim wciąż trwa), 777 w ogóle nie próbowaliby robić "nowego" Szturmowika, zaś brać symulofilów jeżdżących nie rozwijałaby rF2, AC, iR oraz PCars.
Proszę ponadto nie zapominać o wirtualnych lotnikach/kierowcach, którym cała idea MMO ogólnie, że tak powiem, koło fallusa lata. "Single-plejerzy" wciąż stanowią segment płacących klientów, o których jakoś często na forach dyskusyjnych się zapomina. Może segment nie najliczniejszy, ale jednak również podtrzymujących niszę.
Ufff... Wracając do "Kłody", też obawiam się, że bez kodu źródłowego, Team Fusion za jakiś czas trafi w ścianę nie do przebicia. Jeśli jednak zdołają mniej-więcej naprawić chociaż większość rzeczy, kóre w pierwotnym produkcie powinny działać od samego początku, to już będzie sukces. Cóż, najwyżej sim ten nie rozwinie się na nowe teatry działań wojennych jak niegdyś poczciwy Iłek.